, [M] Śmierć (fandom: Supernatural) ďťż

[M] Śmierć (fandom: Supernatural)

Kto tam jest w środku?
Kocham SPN ale coraz częściej myślę o tym jak ono powinno się skończyć. Po finale dziesiątego sezonu taka wizja urosła w mojej głowie.

To co zobaczył zszokowało go, przeraziło i jednocześnie poczuł ulgę. Dean stał zwrócony do niego plecami, a kosa przebijała na wylot samą Śmierć. Kostucha posłała starszemu Winchesterowi spojrzenie, które mówiło: „Mogłem się tego spodziewać” i zniknęła.

Castiel myślał o tym jak wiele zmieniło się w przeciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Co najważniejsze, czas zaczął mu płynąć o wiele wolniej odkąd Metatron strącił anioły na Ziemię. Wspomnienia o Ciemności, którą nieintencjonalnie uwolnili były już bardzo odległe. Zastanawiał się, czy wieczność będzie mu się już zawsze tak dłużyć. A może po kolejnym tysiącleciu uda mu się w końcu odzyskać całą siłę i to co uważał za najcenniejsze, skrzydła. Okazjonalnie przenosił się z miejsca na miejsce, ale zazwyczaj nie na taką odległość na jaką planował i lądował w najmniej spodziewanych lokacjach. Podróżując po Ziemi obserwował jak świat próbuje się podnieść po ciosie zadanym przez Ciemność. Naprawy zewnętrzne i duchowe postępowały powoli ale sukcesywnie. Często lubił podnieść wzrok i zatrzymać go dłużej na błękicie nieba i oderwać się od tej szarej rzeczywistości, którą pokochał. Dawno temu postanowił, że już nie wróci na Górę. Nie pasował tam i nie był nikomu potrzebny. Za to tutaj sprawa miała się zupełnie inaczej. Podróżował, ale nie sam.

Dean spoglądał na nieruchomą ulicę i ludzi, który zamarli w pół kroku. Tak naprawdę wciąż szli, ale w tym Momencie nie było to widoczne. Jego życie ostatnio składało się z wielu takich Momentów. Cieszył się nimi, obracając w palcach szklanką wypełnioną dobrą whisky i popijając ją powoli. Tym razem jednak nie nalał sobie bursztynowego trunku. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy pokonali Ciemność i już znał swój los, poprosił Castiela o dwie przysługi. Pierwszą było wymazanie mu wszystkich wspomnień, a drugim przywrócenie ich tylko na jakiś czas, kiedy Sam będzie odchodził.
Moment w którym tkwił z Cas’em, dla ludzi mógłby trwać już około miesiąca. Dopiero teraz był gotów zrobić to co należało.

Sam leżał w łóżku i wpatrywał się w drzwi do sali. Nie oszukiwał się, nie był nieśmiertelny. Serce po dwóch zawałach nie wytrzyma mu długo. Młoda lekarka tydzień temu postarała się delikatnie mu przekazać, że w każdej chwili powinien oczekiwać trzeciego i ostatniego zawału. Czuł że to ten dzień. Nie bał się śmierci, bardzo dobrze ją znał, bo nie raz stawiał jej czoła. Tylko tym razem miała mieć twarz jego brata. Uśmiechnął się na tę myśl. Gdyby kobiety o tym wiedziały…
Z niespodziewanej drzemki, wyrwał go dotyk czyjejś dłoni na ramieniu.
- Sammy? Słyszałem, że pomimo twarzy przypominającej zaorane pole, niektóre pielęgniarki wciąż na ciebie lecą, to chyba lekka przesada.
- Witaj Dean, przyszedłeś odwiedzić emeryta? – uśmiechnął się szeroko, na widok głupkowato wykrzywionej twarzy starszego brata, która jednak szybko spoważniała – Nie uściskasz mnie? – widząc, że Dean otwiera usta, żeby coś powiedzieć, podniósł rękę by go uciszyć – Po prostu już mnie stąd zabierz, mają słabe jedzenie, a pielęgniarki chociaż ładne to są aroganckie.

Castiel stojąc za drzwiami usłyszał dwa słowa, które rozdarły mu serce, a potem już było po wszystkim.
- Jełop.
- Dziwka.



Dean stało zwrócony do niego plecami
Z niespodziewanej drzemki, wyrwał go dotyk czyjej dłoni na ramieniu.
Powinno być "czyjejś".

Przydałby się też enter między drugim a trzecim akapitem.

Ogólnie nad całością możnaby jeszcze trochę posiedzieć i dopracować pod względem językowym czy stylistycznym, z przecinkami też jest czasem coś nie tak, ale pomysł jest bardzo dobry, taki słodko-gorzki w supernaturalowy sposób. I nawet działa na emocje tak, jak powinien. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby taki miał być koniec serialu.