, [M] Sam w domu (fandom: Supernatural) ďťż

[M] Sam w domu (fandom: Supernatural)

Kto tam jest w środku?
Miałam zamiar stForzyć w tym roku swego rodzaju kalendarz adwentowy, pisząc od początku grudnia do świąt codziennie jedną świąteczno-zimową (mini)miniaturkę. Tylko dopiero dzisiaj do mnie dotarło, że przecież adwent zaczął się już ładnych parę dni temu. Ale cóż - postanowiłam się nie zrażać. Może uda mi się część nadrobić, może wyjdzie połowiczny kalendarz adwentowy, może w ogóle - znając moje nieogarnięcie - niewiele z tego wypali, ale spróbować trzeba.

A więc przedstawiam wam czekoladkę adwentową numer jeden, czyli drobiażdżek o dzieciństwie Winchesterów. Albowiem tytuł przypełzł i był zbyt kuszącą grą słów, żeby go nie wykorzystać.

Sam w domu

Na zewnątrz motelowego pokoju panowała istna zawieja, a olbrzymie płatki śniegu sypiące się gęsto z nieba ograniczały pole widzenia niemal do zera. Zresztą meteorolodzy od samego rana ostrzegali o nadciągających nad północną Minnesotę burzach śnieżnych i doradzali pozostanie w domach. Dlatego też, gdy obraz w telewizorze zaczął migać i zanikać, Sam nie zdziwił się specjalnie.

Przesunął lekko antenę w nadziei, że uda mu się pokonać zakłócenia, ale sztuczka ta, którą Sammy podpatrzył od starszego brata, pomogła jedynie na moment. Minutę czy dwie później ekran ponownie zaczął śnieżyć, upodabniając się do krajobrazu widocznego za oknami, poszumiał przez chwilę żałośnie, aż w końcu zgasł na dobre.

To również Sam przyjął ze stoickim spokojem. Film i tak się kończył, zresztą Sammy widział go już rok wcześniej i dobrze pamiętał zakończenie. Zakończenie skądinąd dość rozczarowujące – bo o cóż cała ta afera, skoro koniec końców rodzina wróciła na święta?

Zaniepokoił się dopiero, gdy do jego uszu dotarł cichy odgłos, coś jakby szuranie dobiegające z zza okna. W pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał, ale po chwili dźwięk rozległ się ponownie. Szur, szur, szur.

Sam zmarszczył w namyśle brwi. Dean miał wrócić dopiero późnym wieczorem, tata prawdopodobnie nawet nie tego dnia. Nie mógł to być też żaden przypadkowy przechodzień, bo przecież nikt nie wybrałby się na spacer w taką pogodę. Przez moment w głowie zaświtała mu myśl o włamywaczach, ale niemal natychmiast odrzucił ją jako zupełnie bezsensowną – cóż można by ukraść w takim miejscu?

Pozostawała więc tylko jedna możliwość. Możliwość, o której Sam dowiedział się w poprzednie święta i z którą zdążył się już oswoić. Za oknem czaił się duch.

Albo potwór. Tego Sammy nie był pewien. Ale jedno wiedział na pewno – że musiał się z nim rozprawić, jak na Winchestera przystało!

Zsunął się z wytartej kanapy, odnalazł pojemnik z solą i szybko ruszył w stronę prowadzących bezpośrednio na zewnątrz budynku drzwi, by zdążyć usypać przed nimi przeciwduchową zasiekę, póki zjawa wciąż szurała czymś za boczną ścianą.

Po chwili zawahał się jednak. Jeśli to nie był duch, a inny potwór, oblodzone schodki przed drzwiami mogły okazać się przydatne. A przecież każde dziecko – a przynajmniej każde przykładające się do nauki równie pilnie co Sammy – wie, że sól przyspiesza topnienie lodu. Wysypanie jej po zewnętrznej stronie drzwi nie wchodziło więc w grę. Po wewnętrznej z kolei w pokrywających podłogę starych, drewnianych panelach ziało zbyt wiele dziur, by można było usypać ciągłą zaporę.

Na szczęście dziecięca wyobraźnia, wspomożona oglądanym chwilę wcześniej filmem, prędko znalazła wyjście z patowej sytuacji. Kawałek sznurka łączący klamkę i pojemnik z solą ustawiony na półce obok drzwi zadawał się rozwiązywać problem.

Sam wycofał się w głąb pokoju i zza oparcia kanapy zerkał na wejście, obmyślając już, co powie bratu, gdy będzie mu opowiadał o tym, jak dzielnie poradził sobie z potworem.

Po chwili klamka poruszyła się, drzwi uchyliły się powoli…

– Hej, Sammy, wróciłem wcześniej, więc… – rozległ się głos Deana.

Dalej słychać było już tylko łomot spadającego pojemnika z solą, a później łomot Winchestera spadającego z wyjątkowo śliskich schodów.

Cóż, przemknęło przez głowę Samowi, przynajmniej cały ten śnieg na coś się przydał.

T.L.


Tinulka, przeslodkie i przeurocze <3 zdecydowanie poprawiło mi humor, kiedy siedzę z bólem głowy na uczelni komentarz krótki bo mi sie telefon strasznie zacina jak pisze na Dolince pisz więcej!!! <3
O matko, wydawało mi się, że oglądanie Kevina Samego w Domu mam już za sobą, ale nagle mi się zachciało odświeżyć pamięć przez tę miniaturkę. Jest cudna, Tinko! I teraz tylko żałuję, że u nas śniegu za oknem jeszcze nie ma...
Pomysł połączenia SPN z Kevinem uważam za istnie genialny! Zwłaszcza, że Kevin to kwintesencja mojego dzieciństwa i zarazem film, który widziałam najwięcej razy w życiu (panie ze świetlicy w mojej podstawówce miały go na video i puszczały go nam codziennie. Dosłownie codziennie przez parę miesięcy! Nawet zakładałyśmy się z koleżankami o to, kto lepiej pamięta szczegóły typu kolor płaszcza statysty z danej sceny XD). Ale dopiero twój tekst uświadomił mi, jak wiele Sammy miał w ogóle wspólnego z Kevinem. Poza tym ten twój mały Sam jest dokładnie taki, jakiego sobie wyobrażałam - rezolutny aż do bólu, a nawet do przesady, trybiki w mózgu pracują jak szalone, a przy tym jest tak totalnie uroczym i kochanym, do tego nieco przerażonym małym chłopcem. A końcówka mnie ómarła i już! Czekam na kolejne teksty (więcej SPN, proooszę! XD)