,
Dla kobiet w ciazy - doulaKto tam jest w Ĺrodku?
Oczekujesz dziecka? Chcesz miec Piękny Poród? Rozważ pomoc DOULI.
Kim jest doula? Doula to doświadczona i przeszkolona kobieta, towarzyszka na czas ciąży, porodu i połogu. Mając dobre doświadczenia z własnych porodów, doula może skutecznie wspierać kobietę/parę emocjonalnie i fizycznie w trakcie porodu i po narodzinach dziecka. Doula dostarcza także informacji i materiałów na temat wszelkich aspektów ciąży, porodu, znieczulenia, karmienia piersią i opieki nad noworodkiem. Moje usługi obejmują: PRZED PORODEM spotkam się co najmniej dwukrotnie z Tobą (i Twoim partnerem, jeśli takowego masz ). W czasie kilkugodzinnych sesji omówimy wszelkie nurtujące Cię kwestie dotyczące ciąży i porodu. Zazwyczaj poruszane tematy: • Przepracowanie poprzedniego porodu (jeśli nie jest to pierwsze dziecko) • Co dzieje się w trakcie porodu, co pomaga, co przeszkadza w postępie akcji porodowej? • Techniki radzenia sobie z bólem • W jaki sposób Twój partner może Cię wspomóc? • Omówienie Twoich preferencji porodowych i napisanie „birth plan” • Praktyczne aspekty przygotowań do porodu Będę dostępna mailowo i telefonicznie, by służyć Ci radą i pomocą w wypadku jakichkolwiek pytań/trosk/obaw w czasie ciąży. Mam też szeroką kolekcję książek, dvd i cd, które chętnie pożyczam moim klientkom. W CZASIE PORODU przyjadę do Ciebie, gdy tylko poczujesz, że potrzebujesz mojego wsparcia. Moja rola zależeć będzie od Twoich potrzeb, czy to praktycznych (pomoc przy pakowaniu do szpitala, wzywanie taksówki, rozmowa telefoniczna z położnymi na porodówce oraz napełnianie basenu i wpuszczanie położnych przy porodach domowych itp.), czy emocjonalnych (zachęta i wsparcie dla Ciebie i Twojego partnera, delikatne sugestie odnośnie przyjmowanych pozycji i oddychania, masaż, akupresura, aromaterapia, homeopatia – cokolwiek uznasz za pomocne) czy też obejmujących pomoc w komunikacji z personelem medycznym, tłumaczenie terminów medycznych i udzielanie informacji na temat proponowanych zabiegów i środków farmakologicznych. Zostanę z Tobą PO NARODZINACH DZIECKA, chroniąc Waszą prywatność i dbając o Waszą wygodę i spokój, byście mogli w pełni oddać się najważniejszemu zadaniu – zakochiwaniu się w sobie! Zadbam o pyszny posiłek dla zmęczonej Mamy i pomogę przy pierwszym karmieniu Maluszka. PO PORODZIE odwiedzę Was co najmniej dwukrotnie, byś mogła z kimś omówić wszelkie martwiące Cię aspekty karmienia, spania, mycia, płaczu itp. itd. Twojego dziecka, a także pomarudzić na chroniczne niedospanie, nawał gości i wszechpanujący bałagan ). Przede wszystkim zaś ugotuję Ci coś dobrego i dam upragnione poł godzinki na kąpiel lub drzemkę. Będę dostępna telefonicznie i mailowo tak długo, aż staniesz pewnie na własnych nogach i nie będziesz mnie już dłużej potrzebować. Jeśli taka wizja wejścia w macierzyństwo wydaje Ci się kusząca –skontaktuj się. Spotkamy się i omówimy szczegoły. Barbara. taaaak... i moze jeszcze dodam jakies namiary do mnie, bo mi to umknelo w tresci ogloszenia... moj nr tel.: 07821493296 moj adres mailowy: your.doula@yahoo.co.uk Pozdrawiam Barbara Hej. Moja zona upiera sie z MUSZE z nia byc na porodzie, co mi sie zupelnie nie usmiecha... w koncu jestem 'tylko' slabym mezczyzna ktory zle znosi widok krwi i takich tam. Jest szansa zeby sie z tego wykrecic jak by Pani z nia tam poszla??? Termin juz blisko! Pozdrawiam Witam, Przepraszam, że tak długo nie czekał Pan na odpowiedź, mam nadzieję, że nie jest za późno? Ciężko mi odpowiedzieć konkretnie „tak” lub „nie”, gdyż nie znam żadnych szczegółów, ale ponieważ z tego typu wątpliwościami i obawami spotykam się u mężczyzn nagminnie, odpiszę Panu na forum (po części też do innych przyszłych ojców) i spróbuję naświetlić sprawę z kilku stron, a Pana zapraszam do skontaktowania się ze mną osobiście i umówimy się na prywatną rozmowę. Przede wszystkim nie wiem, co kieruje Pana żoną, że się tak „upiera” przy Pana obecności przy porodzie. Czy dlatego, że taka jest teraz moda i obyczaj, żeby rodzić wspólnie z mężem, że wspólnie z mężem rodziła np.: siostra, przyjacółka czy sąsiadka? Jeśli tak, a Pan zdecydowanie NIE CHCE tam być i nie czuje się na siłach żeby wspierać żonę, trzeba poważnie porozmawiać z nią i przedyskutować tę sprawę, dla jej, dziecka i Pana dobra. Zawsze staram się wytłumaczyć „moim” rodzącym, że uczestnictwo partnera MUSI być dobrowolne. Jeśli mężczyzna ma prawdziwie wspierać swoją żonę, a nie odgrywać rolę skrępowanego statysty, który bardziej przeszkadza niż pomaga, jego obecność u boku rodzącej MUSI wynikać z autentycznego zaangażowania i osobistej motywacji. Nie można sugerować się tym, co ludzie pomyślą, jeśli mąż ze mną nie pójdzie. Nie można oczekiwać, że w dniu porodu mąż cudownie przeistoczy się np.: w czułego, opiekuńczego, delikatnego księcia z bajki, jeśli na co dzień taki sposób okazywania miłości jest mu obcy. W dniu porodu każde z Państwa będzie dokładnie takie samo, jakie jest zazwyczaj; no, kobieta, może być nieco bardziej sobą, niż zwykle ). Myślę, że ważne jest by odrzucić nasze nierealistyczne oczekiwanie i obiegowe opinie, gdy chodzi o podejmowanie decyzji w tak ważnej sprawie. Chodzi o to, żeby Państwa Maleństwo urodziło się łagodnie i bezpiecznie a wspomnienie tego Wielkiego Dnia było dla Was źródłem radości i satysfakcji. A może chodzi o to, że żona naprawdę nie ma z kim pójść, a (zupełnie zresztą słusznie) boi się rodzić sama w obcym kraju. Rodzina w Polsce, a żadna z przyjaciółek nie chce lub nie może podjąć się takiej odpowiedzialności. Zresztą, dla wielu kobiet jest to krępujące, żeby się rozebrać i emocjonalne „odsłonić się” w obecności koleżanki, obawiają się np., że mogłaby ona później opowiadać znajomym jak było itp. W tej sytuacji doula wydaje się dobrym rozwiązaniem, nie pochodzi z grona znajomych, a staje się na tyle bliską osobą, żeby dawać rodzącej wsparcie i poczucie bezpieczeństwa w czasie porodu. Wówczas mąż może pozwolić sobie na nieobecność, wiedząć, że zostawia żonę w dobrych rękach. Zainteresowało mnie też (nie musi Pan odpowiadać na forum, w poście powyżej są namiary do mnie), dlaczego uważa się Pan za „tylko słabego mężczyznę”, który musi się z tego „wywinąć”? Czy aby nie jest to wynik tego upiornego obrazu porodu skutecznie wtłaczanego nam do głowy przez TV? Czy samo słowo „poród” nie kojarzy się Panu z wyjącą kobietą, paniką, bezpośrednim zagrożeniem życia, sztabem lekarzy i mnóstwem aparatury medycznej, krwią itp. itd.? Proszę mi wierzyć, normalny, fizjologiczny poród, gdzie kobieta czuje się bezpiecznie, respektowane jest jej prawo do spokoju, intymności i wolności robienia tego, co jej ciało dyktuje i gdzie nikt jej nie popędza i nie aplikuje chemii bez oczywistych wskazań medycznych, WCALE TAK NIE WYGLĄDA! Wszystkie porody, na których byłam, były wydarzeniami pięknymi nie tylko z emocjonalnego, ale też estetycznego punktu widzenia. Dziecko może urodzić się bez jednej kropelki krwi na prześcieradle, bez jednego krzyku ze strony mamy, bez całej tej onieśmielającej szpitalnej aparatury. Może to być spokojne, wzruszające, absolutnie nie-przerażające doświadczenie. I może bardzo parę scementować, zwłaszcza, jeśli mężczyzna dostanie odrobinę wsparcia w tym, żeby odpowiednio wspierać swą kobietę. I tu dotykamy sedna sprawy – wiedzy i strachu przed nieznanym. Zazwyczaj najbardziej boimy się tego, o czym najmniej wiemy, prawda? A skąd – na Boga – facet ma wiedzieć jak pomóc swej rodzącej żonie?! Skąd ma wiedzieć, jak reagować na jej ból, wyczerpanie, zagubienie i niewiarygodną huśtawkę nastrojów?! „nie dotykaj mnie!”, „pomasuj mnie!” „mocniej, nie tak mocno!” „ nie masuj” „nie mów do mnie na skurczu! „no i dlaczego Ty nic nie mówisz?!”... Kobiety przez całe życie były oswajane z myślą, że pewnego dnia bądą musiały zmierzyć się z żywiołem porodu i w jakimś sensie, nieświadomie się do tego przygotowywały, choćby słuchając opowieści innych kobiet (nie zawsze jest to wspierające dla młodej mamy, tak swoją drogą... ). A mężczyźni? Czy mówił im ktoś już od czasów piaskownicy, że mają rozwijać krzepę mięśni i hart ducha, bo pewnego dnia będą musieli przeprowadzić swą kobietę przez maraton porodu? Nie dziwię się w ogóle mężczyznom, którzy boją się iść na poród, wręcz uważam, że jest to w pewnym sensie nie fair, że składa się na ich barki taką odpowiedzialność i zadanie bez uprzedniego przygotowania. Studenci położnictwa czwartego roku podczas praktyk w szpitalu mogą bez problemu i krzywych spojrzeń wyjść z porodu na korytarz, jeśli czują, że sytuacja ich przerasta. A przecież nie ma tam więzi uczuciowej, rodząca jest dla nich obcą osobą, no i mają takie solidne przygotowanie teoretyczne! A co jeśli partner „nie wyrobi” i wyjdzie? Żal i wyrzuty... to nie fair. Dla pocieszenia dodam, że żaden z „moich” Panów nie opuścił swojej partnerki w tej krytycznej chwili. Może to wynika z faktu, że odpowiedzialność za nią rozkładała się na nas oboje i mój spokój i zaufanie, że wszystko jest ok, że to, co dzieje się z kobietą jest najzupełniej normalne, udzielały się mężczyznom. Oswajali sie z sytuacją, czasami musieli wyjść na balkon i zapalić, ale wracali już opanowani i gotowi do stania u boku żony. Muszę powiedzieć, że jest to dla mnie źródłem wielkiej radości i satysfakcji obserwować jak w trakcie porodu ze zdenerwowanego, panikującego chłopaka „rodzi się” mocny, o kamiennym spokoju, gotowy do obrony „swej samicy i swego stada” MĘŻCZYZNA. Tak więc – w odpowiedzi na Pana pytanie – chętnie umówię się z Panem, Żoną (i Maleństwem) na rozmowę. Mam nadzieję, że rozwiałam kilka obiegowych opinii i oddemonizowałam nieco pewne kwestie i spotkamy się by porozmawiać o tym czego naprawdę oczekujecie Państwo od siebie wzajemnie i ewentualnie ode mnie w dniu porodu. Pozdrawiam bardzo serdecznie Basia Bylem przy mojej zonie przy narodzinach naszego dziecka. Stary, jazda bez trzymanki, skok na banji wysiada! Ale nie zaluje i nie wyslalbym tam zadnej douli zamiast mnie! Nie przecze, bardzo przydalby sie ktos oblatany kto wie o co chodzi i jak gadac z tymi becwalami ze szpitala (nie wiem jak ty, ale u mnie z ang tak srednio), bo troche schrzanili. ale w zyciu bym nie zrezygnowal z tych pierwszych chwil z synem. no i zonie pomoglem, choc nie wiem specjalnie w czym, bo za bardzo to nic nie robilem. ale chodzi o to ze nie byla tam sama, miala kogos bliskiego. stary, moim zdaniem facet z jajami jest przy swojej kobiecie nie tylko na poczatku ciazy (he he ), ale tez jak sie konczy! "Moja zona upiera sie z MUSZE z nia byc na porodzie, co mi sie zupelnie nie usmiecha..." TAAA... Ale być z nią przy stwarzaniu tego małego człowieczka to ci się uśmiechało, tak?! Ale męczyć się ma porodzie to ma samo!!! Obrzydliwe i samolubne! Jeny jak mnie wkurzają tacy faceci jak Janek!!! Paulino, dajze prosze spokoj biednemu Jankowi. To normalne ,ze sie bal! Nie jest latwo patrzec na strach i bol ukochanej osoby i nie byc w stanie pomoc. Chwali sie chlopakowi, ze myslal o tym z wyprzedzeniem, a nie podszedl do sprawy na zasadzie "eee, jakos to bedzie" Tak nota bene: sprawil sie bosko, wiesz? Ja rodziłam z mężem i z doula i mimo ze mąż byl dobrze przygotowany i chętny do pomocy, obecnosc douli działała na mnie duzo lepiej, po prostu bardziej pasowało mi towarzystwo doświadczonej kobiety niż faceta, który do porodu po prostu nie pasuje, to nie jest miejsce dla mężczyzny. Mysle ze jeśli obawiasz sie towarzyszeniao żonie podczas porodu, obecnosc douli moze być dla ciebie zbawieniem. W trakcie porodu bedziesz mógł pozwolić sobie na to zeby wyjść na fajkę, czy po prostu odsapnac, bez wyrzutów sumienia ze zostawiasz żonę sama. Ona najpewniej i tak w trakcie wybierze towarzystwo douli, ja poprosiłam meza zeby wyszedł. Moze twoja żona zmusza cię do towarzyszenia jej, bo sie boi byc sama, bez pomocy, wsparcia... Tym bardziej polecam doule. "I o co właściwie chodzi z tą doulą?“ – coraz częściej pytają mnie w mailach… “Po co mi doula, jak mam położną? I „Właściwie dlaczego obecność douli przy porodzie miałaby mi pomóc?”. Stwierdziłam, że ułatwię sobie życie i odpowiem na nie hurtowo na forum. No więc – nie wiadomo. Serio, naprawdę nie wiadomo, na czym polega ten fenomen! Dlaczego obecność przyjaznej i zaufanej kobiety na sali porodowej skraca czas porodu o kilka godzin, zmniejsza ryzyko cesarki o połowę a zapotrzebowanie na epidural (znieczulenie zewnątrzoponowe) zmniejsza się o 60% ? Cyfry i procenty wahają się nieznacznie w zależności od badanej grupy, szpitala, kraju itp, ale reguła zawsze się sprawdza. I nawet nie musi być to znajoma doula, często na wejściu na porodówkę kobietom proponuje się obcą “towarzyszkę od brzucha”, przedstawiając nigdy wcześniej niewidzianą doulę jako dodatkową pomoc, którą rodząca może przyjąć lub nie. Te które przyjmują – zyskują. Rodzą szybciej, łatwiej i przyjemniej, mają wyższy stopień satysfakcji z porodu i lepiej oceniają pomoc męża/partnera. Łatwiej wchodzi im się w macierzyństwo i mają mniej problemów z karmieniem piersią. No i nie wiadomo dlaczego tak jest … Pewnie chodzi o to, że tak naprawdę rodzimy głową i sercem, i jeśli czujemy się bezpiecznie, poziom hormonów stresu (wzmagających odczuwanie bólu i spowalniających akcję porodową) obniża się i cały proces przebiega łatwiej. A druga, doświadczona kobieta może dać wsparcie i poczucie bezpieczeństwa zupełnie innej natury niż mąż czy partner. W końcu, na ile wiarygodnie brzmi zachęta wyszeptana przez mężczyznę: “wiem, że boli, Kochanie, ale dasz radę!”. To samo zdanie powiedziane przez kobietę, która rodziła, ma zupełnie inną wagę, prawda? Z drugiej strony – tylko mąż /partner wie, jak przytulać, głaskać i motywować swoją kobietę i jeśli obecność douli da JEMU poczucie bezpieczeństwa (że ona nie umiera, nie pęknie na pół i wcale go tak naprawdę nie nienawidzi, chociaż właśnie wysyczała mu to w twarz na szczycie skurczu, i że generalnie wszystko przebiega jak najbardziej normalnie), mężczyzna może się rozluznić i w pełni skupić na potrzebach partnerki, nie zaś na swoim własnym strachu i poczuciu, że jest niewłaściwą osobą na niewłaściwym miejscu . No dobrze, ale co tak KONKRETNIE robi doula i dlaczego nie może tego zrobić położna? Ciężko generalizować, gdyż każda kobieta, każda ciąża są zupełnie inne. Jak już pisałam wyżej, naszym zadaniem jest towarzyszyć Kobiecie w tym procesie, wierzyć w nią, wspierać słowem, gestem i czynem (na kursach uczymy się rożnego rodzaju naturalnych metod przynoszenia ulgi w bólu i zmęczeniu, ich wybór zależy od sytuacji i kobiety) podsuwać informacje, jesli jest taka potrzeba. Czasem po prostu siedzieć cicho w kąciku i nic nie robić, po prostu być dyspozycyjną, a czasem walczyć o kobietę w pocie czoła, bo , na przykład, lekarze dali tylko godzinę, żeby dziecko sie obróciło i obniżyło i trzeba próbować wszystkiego - masażu, akupresury, homeopatii, rożnorakich pozycji, kontaktu z dzieckiem, wizualizacji i relaksacji, lista jest długa . Czasem jeżdżę z klientkami na wizyty do położnych, lub do szpitala na USG, spotykam sie z przyszłymi rodzicami w ramach prywatnej szkoly rodzenia (lub ”przepracowania” i omówienia poprzednich porodów, by określić, co można zrobić inaczej lub lepiej tym razem), pożyczam ksiazki, DVD i umawiam się na spacery . W trzy tygodnie przed planowanm terminem porodu aż do dwóch tygodni po terminie jestem "on call" - zawsze pod telefonem, zwarta i gotowa, by w przeciagu stosownie krótkiego czasu dojechać do przyszłej mamy. Gdy zacznie się poród przyjeżdżam do domu rodzącej, gdy tylko wyrazi zapotrzebowanie na moją obecność, wcześniej zaś jesteśmy w kontakcie telefonicznym. Oczywiście nigdy nie zostawiłabym mojej rodzącej, choćby poród trwał nie wiem jak długo (czasem muszę się zdrzemnąc 15 min w poczekalni, na zmianę z mężem ). Zostaję aż urodzi się dziecko, mama wróci do siebie, nakarmi Maleństwo i sama coś zje. Wtedy zazwyczaj zostawiam szczęśliwych rodziców. Wciąż jestem dostępna telefonicznie i odwiedzam rodziców jeszcze kilkukrotnie (czasem kilkanaście razy) po porodzie. Przywożę domowy posiłek, ogarnę mieszkanie czy po prostu posiedzę z młodą mamą i dam jej szanse na przegadanie nowej sytuacji. Czasem zajmuję się maleństwem a mama idzie spać lub wymoczyć się w wannie. Sporadycznie w ogóle nie ma spotkań "postnatal", gdyż rodzice mają wsparcie i opiekę ze strony babci lub siostry. Jednym słowem – robię to, co robiłaby mama, ciocia lub przyjaciłka, gdybyśmy wciąż żyli w bliskich społecznościach. Ale nie żyjemy. Niestety. W krytycznym momencie życia dowiadujemy się, jak wysoką jest cena którą płaci się za emigrację, za to, że nie mieszkamy już „w stadzie”. W takim razie dlaczego położna nie może zapewnić kobiecie wystarczającego wsparcia? I tu właśnie dotykamy sedna problemu. W idealnej sytuacji położna POWINNA być w stanie „matkować” młodej mamie. W wielu społecznościach i kulturach taka jest właśnie jej rola. Prowadzić kobietę przez całą ciążę, poznać ją, jej męża, jej obawy i nadzieję, jej kondycję fizyczną i stan psychiczny, jej dietę i styl życia – wszystko to ma przecież zasadnicze znaczenie dla przebiegu porodu! Ale tak nie jest – u nas położne są przepracowane i zawalone biurokratycznymi wymogami. Zajmują się kobietami w systemie rotacyjnym, rzadko kobieta spotyka jedną i tę samą położną częściej niż parę razy w ciągu całej ciąży... Szanse na zobaczenie znanej i lubianej twarzy w czasie porodu są bliskie zeru. Kobieta czuje się jak kolejny numer na liście do odhaczenia, kolejny „przypadek”, nie zaś konkretna osoba z krwi i kości. W szpitalu figuruje jako numer sali na tablicy zbiorczej, przy którym dopisuje się centymetry rozwarcia i podane leki... Jedna położna ma pod swoją opieką kilka rodzących na raz. Czy to są okoliczności, w których chcemy i możemy w pełni przeżyć misterium rytuału przejścia, potencjalnie najważniejsze doświadczenie całego życia? Położna nie ma warunków by prawdziwie, po ludzku zająć się rodzącą i nie ma prawa zasugerować nic, co wykracza poza szpitalny protokół, nawet jeśli wie, że mogłoby to pomóc. Jest więźniem systemu i musi przestrzegać jego zasad. Gdyby nie to, jak bardzo zdehumanizowany i daleki od ideału jest system opieki położniczej, profesja douli nie miałaby prawa bytu. Paradoksalnie, gorąco pragnę, by pewnego dnia nie było w służbie zdrowia tej luki, którą doule próbują zapełnić... (i wtedy zostanę położną! ) Mam nadzieję, że to nieco naświetla istotę tajemniczej profesji douli. Te z Was, które pragną dowiedzieć się nieco więcej o tym, kim jest doula i na czym polega nasza praca zapraszam do poczytania sobie na polskich stronach internetowych. Informacji jest coraz wiecej, nawet Dzień Dobry TVN zrobił kilka programów o doulach (rownież można je obejrzeć w sieci, oto link do jednego z nich: http://dziendobry.tvn.pl/video/porod-z-doula,1,newest,13359.html ). Na mojej podstronie na Facebooku też jest to i owo : (http://www.facebook.com/pages/Doula-Services-profesjonalne-wsparcie-w-trakcie-porodu/292831734062405). Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszelkie maile i zapytania Basia your.doula@yahoo.co.uk 07821493296 |
Podobne
|