,
złote serduszko AlexKto tam jest w Ĺrodku?
To było dziwne uczucie, na policzkach czułam jak gorące łzy mieszają się z zimnymi kroplami deszczu...Siedziałam na balkonie a choć było mi zimno w koszulce i szortach to nie mogłam się ruszyć...
- A mówiłaś, że nie płaczesz- odezwał się znajomy głos który zdenerwował mnie jeszcze bardziej... - Tak, a ty mówiłeś, że nigdy mnie nie okłamiesz-zignorowałam jego zaczepkę i zaczęłam go oskarżać. -Hmm kiedy Cię okłamałem?- powiedział to głosem wiecznego żartownisia. - Ty mnie ciągle okłamujesz- wykrzyczałam to tak głośno, że z pobliskiego drzewa zerwały się wszystkie ptaki i odleciały - Rozumiem, czyli wiesz... - powiedział to bardziej do siebie niż do mnie i prychnął pod nosem. - Ciebie to bawi?! Najpierw rok po twoim powrocie zauważasz, że w ogóle istnieję, robisz te wszystkie podchody a teraz czego się dowiaduję..?, że chcesz ze mnie zrobić swoją przystawką - spojrzał na mnie i wybuchł śmiechem. - Czego ona Ci o mnie naopowiadała? Że jestem krwiożerczą bestią- zaśmiał się, ale już bardziej nerwowo - Powiedziała, że spadłeś tak nisko, że musisz spróbować jeszcze mnie... - A szkoda, że nie powiedziała czym ona się żywi... I uwierzyłaś jej? - Nie wiem, ale ty mnie okłamałeś, powiedziałeś, że tobie nic nie zrobili, że uciekłeś... - To co miałem ci powiedzieć, że zmienili mnie, że jestem wampem i żebyś się do mnie nie zbliżała? Przecież bym tego nie wytrzymał - Ale ten cały czas od twojego przyjazdu jakoś nie miałeś z tym problemu. Zresztą czemu mi nie powiedziałeś? - Bo ty ich nienawidzisz i wiem, że mnie tez byś nie zaakceptowała... - Skąd wiesz co ja myślę? Mniejsza o to nie chcę wiedzieć. Jednak masz rację nienawidzę tych potworów, oni myślą, że są tacy jak my… - Tacy jak ty. Jesteśmy tacy, bo niby czym się różnimy? - Czym?! Wszystkim? – stałam już na wprost niego i sączyłam każde słowo z takim jadę , że sama się przestraszyłam - Myślałem, że jesteś inna. Myślałem, że naszej przyjaźni nie zniszczy nawet ten wypadek.- Widziałam ból w jego oczach. - Ludzie się zmieniają, już nie jestem tą piętnastolatką która co noc płakała po stracie przyjaciela… _ Tamta piętnastolatka mówiła, o przyjaźni jak o cudzie który trwa wiecznie - Ja już nią nie jestem i nigdy nie będę- odwróciłam się od niego ,weszłam do pokoju i trzepnęłam drzwiami tak mocno, że wszystkie obrazy na ścianie się poruszyły. Miałam ochotę krzyczeć, głośno, tak żeby każdy usłyszał mój gniew. Odruchowo sięgnęłam po złote serduszko zawieszone na łańcuszku, które teraz bezpiecznie wisiało pod moją bluzką. Miałam go dwa lata, od czasu gdy on wyjechał, gdy Patrica zmienili w potwora. Był jak mój osobisty pochłaniacz złych emocji, za każdym razem gdy źle się czułam dotykałam go i było mi lepiej. Teraz jednym szarpnięciem zerwałam sobie wisiorek z szyi i rzuciłam na podłogę. Położyłam się na łóżku bardzo zmęczona, ostatni raz przed snem zerknęłam na fotografię z dzieciństwa. Usnęłam. Powiedzcie co o tym myślicie. Bo naszła mnie wena no i cóż wyszło co wyszło... Możecie pomyśleć, że to trochę wyrwane z kontekstu Pisz normalną czcionką! Annie. No, no, no... Chyba ktoś tu ma talent . Myślę, że powinnaś stworzyć z tego coś większego, jakieś dłuższe opowiadanko, ze 20 rozdziałów... Mogłaby wyjść naprawdę ciekawa historia . Dziękuje Ale 20 rozdziałów ja z 3 stronami mam problem, a co mówić o 20 rozdziałach świetne moon! naprawdę dobre. zrób więcje rozdziałów i jak skończysz, to zgłoś do redakcji! ? Naprawdę podoba sie wam ? Wow dzięki jesteście kochani Tak, bardzo mi się podoba. Powiem nawet, że to jedne z najlepszych ff jakie czytałam Szkoda tylko, że króciutkie. Fabuła zapowiada się ciekawie, a do tego jest bardzo dobry opis, takki lekki, że aż chce się czytać. Uważam, że powinnaś napisać więcej, sama z chęcią przeczytam. Może nawet ciekawa książka by z tego wyszła ? Dalsza część mojego opowiadanka W nocy zaczęło padać. Trudno mi było ponownie zasnąć choć zbliżała się godzina trzecia nad ranem. Miałam koszmar, pierwszy od ponad roku. Śniła mi się rwąca rzeka podczas burzy. Stałam na starym linowym moście, który bujał się niebezpiecznie na boki. Nie bałam się, bo wiedziałam, że i tak nic mi się nie stanie. On zawsze mnie uratuje, mój piękny, kochany Patrick. Otrząsnęłam się z myśli. Czemu to był koszmar skoro mi się nic nie stało? Usiłowałam sobie za wszelka cenę przypomnieć. -Wiem!- powiedziałam na głos Ten przystojny chłopak gotowy w każdej chwili przybyć mi z pomocą teraz stał na końcu mostu obnażając swoje zęby. Wyciągnął ku mnie rękę z której na cienkim łańcuszku dyndało spokojnie złote serduszko- moje serduszko! Automatycznie dotknęłam miejsca gdzie zawsze spoczywał wisiorek, tym razem go tam nie było. Lęk jaki mnie w tym momencie ogarnął sparaliżował mnie całkowicie. Dopiero po chwili przypomniałam sobie wydarzenia z minionego wieczoru. Teraz lęk ustąpił, za to na jego miejsce wdarł się niewyobrażalny gniew. Jednak zeszłam z łóżka i podeszłam do leżącej na podłodze błyskotki. Na początku myślałam, że popsułam tak cenną mi rzecz. Delikatnie uniosłam serduszko- było otworzone. Dotknęłam palcem wnętrza. Na jednej z połówek widniało zdjęcie dwojga młodych ludzi, wręcz dzieci uśmiechających się do aparatu. Z trudem rozpoznałam na nim siebie, drobna dziewczyna z warkoczykami w odcieniu letniego słońca. Obok niej, obok mnie stał chłopiec o kruczoczarnych włosach i oczach w kolorze morza podczas sztormu. Ja i Patrick, przyjaciele od pierwszego dnia szkoły. Tak bardzo się różniliśmy od siebie, jednak ludzie często nam mówili, że mamy jedno serce i jeden bardzo duży umysł. Dalej rozmyślając przesunęłam wzrok na drugą połówkę. Był tam napis, lecz trudno mi go było przeczytać nawet przy świetle lampki nocnej. Czułam jednak, że wiem co tam pisze, tylko nie umiałam sobie przypomnieć co. Po cichu wstałam z podłogi i podeszłam do ściany żeby zapalić światło. Ciepły blask wydobył się z żyrandola na suficie. Teraz dokładnie widziałam napis. Nie musiałam czytać całego żeby wiedzieć co tam pisze. Nie był to jakiś wyświechtany wierszyk, lub stare mądre powiedzenie. Nie było to też wyznanie miłosne choć może trochę… „ Dwa serca połączone przyjaźnią już na zawsze” Były to moje słowa. Przysięga przyjaciół złożona pod starym dębowym drzewem. Nie próbowałam powstrzymać łez, chciałam żeby płynęły. W jednej sekundzie moja głowa zapełniła się milionem pytań, na które odpowiedzi nie znałam, a była na wyciągnięcie ręki. Zastanawiałam się czy mój przyjaciel pamiętał o mnie gdy go zmieniali? Co wtedy czuł? Czy przez ten cały rok od swojego powrotu naprawdę powstrzymywał się od rozmawiania ze mną dla mojego dobra? Zrozumiałam jaka jestem egoistką. Myślałam tylko o swoim bólu, nie dopuszczając do siebie nic innego. Zraniłam go tak bardzo. Płakałam coraz mocniej, moja bezsilność mnie obezwładniała. Nie wiem co powinnam zrobić, bo myśl o rozmowa z nim przyprawiał mnie o wymioty. Spojrzałam na zegarek na szafce. Powinnam się obudzić za niecałe trzy godziny. Sen w tej sytuacji wydawał się zwykłym tchórzostwem, ale nie mam siły na dalsze myślenie. Może gdy wstanę, wszystko się wyjaśni? Weszłam do łóżka i nakryłam się kołdrą aż po czubek głowy. - A jeśli wszystko poplącze się jeszcze bardziej- usłyszałam cichy głos w mojej głowie. Zignorowałam go i odpłynęłam w obiciach morfeusza. Podoba mi się, to naprawdę oryginalne. W piękny sposób piszesz o przyjaźni. Czekam na więcej Świetne opowiadanko, serio, po napisaniu całości powinnaś to gdzieś wysłać... A jak narazie czekam na ciąg dalszy . Dzięki:D Następny rozdział będzie no cóż od innej strony... Napiszę tak jakby początek, bo teraz zaczęłam od środka powodzenia moon, naprawde, super! Dziękują za takie miłe opinie... Gdy coś takiego sie widzi to aż chce się pisać |
Podobne
|