, [M] Metaforycznie ďťż

[M] Metaforycznie

Kto tam jest w środku?
Cóż ja mogę...? To wszystko przez Fayerkę.
W twoje ręce, moja droga.

Metaforycznie

– Pssst! Śpisz, Faramirze?
– Zmieni to coś, jeśli powiem, że śpię?
– Nie.
– To było pytanie retoryczne.
– I właśnie ci na nie odpowiedziałem, więc nie wiem, w czym problem. Nie wymądrzaj się, braciszku, tylko wstawaj.
– Nie ma mowy. Jest środek nocy.
– Środek nocy to pojęcie względne. Bo gdyby spojrzeć na to z perspektywy, powiedzmy…
– Wszystko, tylko nie twoja filozofia, błagam. Dobrze, mów, co się stało.
– Bo widzisz, braciszku…
– Tę część już znam. Możesz przejść od razu do rzeczy?
– To wszystko przez Maladorna. Jakby nie mógł mi wcześniej powiedzieć, że jego kuzynka przyjeżdża do miasta.
– Skąd ja wiedziałem, że to będzie coś takiego?
– Bo, tak samo jak twój starszy brat, jesteś niezwykle domyślny.
– Los mi niczego nie oszczędzi…
– Jak to niczego? Przecież mógłbyś mieć takiego brata jak Maladorn…
– Nie mydl mi tu oczu Maladornem. Powiedz lepiej, o co chodzi z tą kuzynką.
– Sam właściwie nie wiem. Spotkaliśmy Maladorna, a on od razu w krzyk. Z mieczem się na mnie chciał rzucać, nie miał miecza. Zaczął coś wygrażać, do domu poleciał… Obawiam się, że tym razem nie poprzestanie na rozsiewaniu plotek, tylko od razu pójdzie do ojca.
– Dlaczego aż tak się rozzłościł?
– Tak jakoś…
– A gdybyś spróbował to trochę sprecyzować? Bo o takiej porze nie jestem w stanie rozszyfrować tej głębokiej metafory.
– Bo ona jakby trochę nieletnia była.
– Żartujesz?!
– Spokojnie, braciszku. Za kogo ty mnie masz? Przecież jej nawet nie dotknąłem! Wyszedłem na spacer, przypadkiem ją spotkałem. W ogóle nie miałem ochoty się z nią zadawać – brzydka prawie jak jej kuzyn, głos skrzeczący… Ale nie chciała dać mi spokoju, szła za mną i bez przerwy świergotała. Próbowałem ją zgubić, ale spryciula się nie dała. A potem zza rogu wyleciał ten furiat. I co ja mogłem?
– Mogłeś na przykład wyjaśnić mu, że nic nie zaszło.
– Nie wchodzi w grę. I tak by nie uwierzył. Mogłem mu co najwyżej przyłożyć w nos, ale to chyba nie polepszyłoby sytuacji.
– Cóż za błyskotliwy wniosek.
– Co ty dziś taki marudny jesteś?
– Nie jestem marudny, tylko nie wyspany. Co masz zamiar teraz zrobić?
– Teraz pozostało do zrobienia już tylko jedno – wyzwać Maladorna na pojedynek i rozsmarować jego krew po bruku… Tylko potrzebuję sekundanta.
– Nie ma mowy. Mogę co najwyżej porozmawiać z Maladornem w twoim imieniu i spróbować wszystko wyjaśnić. Jeśli ci to nie wystarcza, idę spać.
– Porozmawiać?
– Zgadza się.
– Bez rozsmarowywania krwi?
– Zgadza się.
– I może jeszcze mam iść z tobą?
– Zgadza się. Powiem więcej – pójdziesz ze mną i będziesz spokojny i uprzejmy.
– Dla Maladorna?!
– Nie, dla trolla Ineli. Przyjmujesz warunki czy nie?
– Niech będzie. Ale najpierw chodźmy do kuchni. Jutro na obiad ma być pieczeń, pamiętasz?
– O nie, żadnego picia, bo nie wyjdziemy stamtąd do rana.
– Proszę cię, Faramirze, jeden kieliszek. Bo ja na trzeźwo tego nie zniosę.
– Niech będzie. Ale tylko kieliszek! A miecz zostaje tutaj.
***

– Czemu już schowałeś tę butelkę?
– Żeby cię nie kusiła. Ojciec mi nie da żyć, jeśli pozwolę ci się całkiem rozpić.
– Jakie rozpić? Przecież ja obiecałem – jeden kieliszek! O tobie myślałem. Nie napijesz się ze mną?
– Przykro mi – ty i jeden kieliszek to oksymoron. A pić nie będę, bo mnie jeszcze głowa boli od poprzedniego razu.
– Jak to – od poprzedniego razu? Przecież to ze dwa miesiące temu było!
– Metaforycznie mnie boli. Pij i idziemy szukać Maladorna.
– Wyjątkowo literacki dziś jesteś, braciszku. Bez przerwy jakieś pytania retorycznie, oksymorony, metafory… Może się jednak napijesz? Powinno pomóc.
– Ile razy mam ci powtarzać? Nie jestem wyjątkowo literacki, tylko wyjątkowo niewyspany. Powtórzmy lepiej plan działania.
– Jak sobie życzysz. Co prawda ja wszystko pamiętam, ale skoro tobie coś umknęło…
– Udam, że tego nie słyszałem, bo nie mam siły z tobą dyskutować. Do rzeczy – odnajdujemy Maladorna i co dalej?
– I przedstawiasz mu przebieg tego, co zaszło. Czy raczej nie zaszło.
– A ty?
– A ja będę opanowany i postaram się milczeć.
– A jeśli Maladorn nie będzie chciał uwierzyć?
– Nadal będę opanowany i postaram się milczeć.
– A jeśli zacznie cię prowokować?
– Rozbiję mu nos o ścianę i rozsmaruję jego krew po bruku.
– Boromirze!
– Spokojnie, tylko żartowałem!
– Mam nadzieję. Idziemy w końcu?
– A nie mam szansy na dolewkę wina?
***

– A więc jak właściwie masz zamiar znaleźć Maladorna?
– Nie wiem. To ty wszystko zaplanowałeś.
– Jeszcze kwadrans temu twierdziłeś, że masz jakiś pomysł.
– Ja…? A tak! Rzeczywiście.
– A więc…?
– Coś się wymyśli.
– Łudziłem się, że tym razem padnie inna odpowiedź.
– Bo młody jesteś, braciszku, i naiwny.
– I w tej swojej naiwności dopiero teraz zrozumiałem, że chyba niepotrzebnie szukamy Maladorna.
– Dlaczego?
– Bo po tej akcji z piwniczką ojciec i tak nie uwierzy w żadne oskarżenia rzucane przez niego.
– A jeśli ten furiat nie przyjdzie sam, tylko naśle swojego ojca na naszego?
– Nie sądzę.
– Skoro tak twierdzisz… Mogę chociaż profilaktycznie rozsmarować jego krew po bruku?
– Mowy nie ma!
– Za późno – Maladorn idzie…
***

– Gratuluję! Po prostu brawo! Załatwiłeś się popisowo! To właśnie rozumiesz pod pojęciem bycia opanowanym i zachowywania milczenia?
– Miałem pozwolić, żeby cię obrażał?
– Tak! Sam bym sobie poradził.
– A jeśli przeszedłby do rękoczynów? Gdzie ja bym znalazł kogoś innego, kto pomógłby mi się pozbyć tego kretyna, braciszku?
– Podejrzewam, że o tej porze nie znalazłbyś kogokolwiek, kto w ogóle chciałby z tobą rozmawiać. Co nie jest mimo wszystko wystarczającym powodem, żeby rzucać się z pięściami na kogoś, kto ma miecz na podorędziu.
– Oczywiście, że jest. To kwestia honoru.
– Uciszcie się w końcu obaj – i ty, i twój honor. I daj tę rękę, trzeba zdezynfekować ranę.
– Nie, chyba nie ma takiej potrzeby…
– Jest. Nie histeryzuj, na pewno nie będzie bolało bardziej niż cięcie mieczem.
– Ja nie histeryzuję! Tylko… Daj spokój, nic mi nie będzie.
– Jak chcesz. Ale nie miej do mnie pretensji, jeśli dłoń ci spuchnie tak, że miecza nie dasz rady chwycić.
– A mogę dostać w ramach znieczulenia kieliszek wina?
– Niech będzie. Zaraz przyniosę. A ty się stąd nie ruszaj.
***

– Kiedy cię nie było, odwiedziła mnie ta mała spryciula od Maladorna. I zagroziła, że powie kuzynowi, że sporo między nami zaszło.
– Jeśli to próba wzięcia mnie na litość i wymuszenia dodatkowego kieliszka wina, to nieudana. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Jak niby miałaby tu trafić?
– Pojęcia nie mam! Ją zapytaj. Przyszła tu i zagroziła, że jeśli jej nie pocałuję, nakłamie Maladornowi na temat dzisiejszego spaceru.
– A ty…?
– Nie miałem wyjścia, musiałem ulec szantażowi.
– Boromirze!
– Żartuję, żartuję! O co ty mnie podejrzewasz, braciszku? Żadnego szantażu nie było. Po prostu mi powiedziała, co planuje. Że tak nazmyśla, żeby mi aż życie obrzydło. I że to nie jest hipercośtam.
– Hiperbola?
– Możliwe.
– Nie taka głupia ta Maladornowa kuzynka.
– Nie obchodzi mnie zasób jej słownika! Ojciec mnie zabije, jeśli ta bajka do niego dotrze!
– To masz problem.
– I młodszego brata, który specjalizuje się w rozwiązywaniu moich problemów. Porozmawiasz z nią, Faramirze?
– A mam inne wyjście?
***

– I co?!
– I nic. Powiedziała, że wcale nie miała zamiaru okłamać Maladorna. Chciała cię tylko nastraszyć. Bo nie dość, że byłeś dla niej nieuprzejmy, to jeszcze w dwuznacznej sytuacji ratowałeś tylko siebie, zamiast bronić jej czci.
– Od jej czci to lepiej żebym się trzymał z daleka.
– To taka synekdocha miała być. Nieważne. Nie zmienia to faktu, że rzeczywiście źle ją potraktowałeś.
– Nie dramatyzuj, braciszku. Patrz, Maladorn idzie…
***

– Oj, nie dąsaj się już, braciszku! Przecież nic mu nie zrobiłem. A przynajmniej wybiłem mu z głowy wizytę u ojca.
– Tak, wybiłeś. A przy okazji rozbiłeś nos.
– Ale nie rozsmarowałem krwi po bruku.
– Mamy ci dziękować na kolanach?
– Jeśli tak bardzo ci zależy…
– Zależy mi na tym, żebyś zrozumiał wreszcie, co narobiłeś. Oprócz nosa Maladorna, złamałeś jeszcze serce tej biednej dziewczyny.
– Daj spokój, braciszku! Znajdź inny obiekt dla swoich uczuć. Przecież ona jest brzydka jak noc…
– Nie chodzi o żadne uczucia. Ani o to, czy jest brzydka, chociaż rzeczywiście trochę jest. Chodzi o to, że nie obchodzi cię nikt oprócz ciebie samego.
– Jak to nie? Ty mnie obchodzisz. I dlatego chcę ci wyjaśnić, że to, iż dziewczyna wie, co to hiperbola, to jeszcze nie wszystko. Z hiperbolą się nie ożenisz.
– Oszaleję z tobą! Zostaw to wino i posłuchaj, co do ciebie mówię. Tłumaczę przecież, że…
– Co to w ogóle jest ta hiperbola?
– Rodzaj metafory.
– O masz, a ten dalej swoje. Posłuchaj, Faramirze, co ci starszy, doświadczony brat radzi – nie przejmuj się tą spryciulą. Ona jest kuzynką Maladorna, jej cierpienia nic już nie powiększy. A jeśli nie cierpi z tego powodu, to znaczy, że jest tak samo krwiożercza jak on.
– Ty jesteś niereformowalny.
– Może się zreformuję, jeśli się ze mną napijesz.
– Mowy nawet nie ma. Ja idę spać.
– A więc dobranoc, braciszku. I niech ci się metafora przyśni. Tylko jakaś ładna.

T.L. dnia Wto 0:19, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz



Ona jest kuzynką Maladorna, jej cierpienia nic już nie powiększy. A jeśli nie cierpi z tego powodu, to znaczy, że jest tak samo krwiożercza jak on.
– Teraz pozostało do zrobienia już tylko jedno – wyzwać Maladorna na pojedynek i rozsmarować jego krew po bruku…
totalnie Boromirowo-Tinowe

Sol ( ślubująca Ci wieczną miłość, za stworzenie takiego Faramira <3)

Cóż ja mogę...? To wszystko przez Fayerkę.
W twoje ręce, moja droga.

– Porozmawiać?
– Zgadza się.
– Bez rozsmarowywania krwi?
– Zgadza się.
– I może jeszcze mam iść z tobą?
– Zgadza się. Powiem więcej – pójdziesz ze mną i będziesz spokojny i uprzejmy.
– Dla Maladorna?!
– Nie, dla trolla Ineli.

– I przedstawiasz mu przebieg tego, co zaszło. Czy raczej nie zaszło.
– A ty?
– A ja będę opanowany i postaram się milczeć.
– A jeśli Maladorn nie będzie chciał uwierzyć?
– Nadal będę opanowany i postaram się milczeć.
– A jeśli zacznie cię prowokować?
– Rozbiję mu nos o ścianę i rozsmaruję jego krew po bruku.
– Boromirze!

– Ile razy mam ci powtarzać? Nie jestem wyjątkowo literacki, tylko wyjątkowo niewyspany.

Farrraaaamiiir <3

Jedyne czego mogę się czepiać, to długość. Maaałoooooo! Ale masz szansę na poprawę w trzeciej części xD Czekam na nią z utęsknieniem! :)

Fay

PS. Twój kanon jest jak koń trojański. Zdobył mi serce podstępem xD
PS2. Boromir jest momentami naprawdę irytujący.
PS3. Ale i tak go kocham.
PS4. Choć Faramira bardziej <3

PS5. Ten komentarz jest chorobliwie niekonstruktywny xD dnia Wto 15:37, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Już jestem!

Metaforycznie, Tinuś, turlam się po podłodze!

Twój Gondor żyje własnym życiem, no i jak tu tego nie kochać? Czeka się na następne wycinki jak na kolejne odcinki serialu. Ciężko tu wykrzesać coś nowego, bo odczucia mam bardzo podobne jak poprzednio. I, patrz, tu też kryje się pewna pochwała w twoim kierunku, bo to bardzo niełatwe utrzymywać stale ten sam poziom, a nawet wspinać się coraz wyżej, nawet przy tych samych postaciach, miejscu, kompozycji (dialogi) i podobnym schemacie akcji. Wręcz chce się więcej i więcej.
Zazdroszczę Ci tego, że potrafię się autentycznie śmiać czytając twoje teksty. Nie wiem czy to nie trudniejsze niż wzruszenie.

I co ja jeszcze mogę, no? ;D Czekam na więcej a ty się nie bój tego pokazać szerszej publice (mirriel), bo ludziom się należy trochę takich perełek.

Obyś przeżyła moje uściski!
Mika



– Bo ona jakby trochę nieletnia była.
– Żartujesz?!
– Spokojnie, braciszku. Za kogo ty mnie masz? Przecież jej nawet nie dotknąłem! Wyszedłem na spacer, przypadkiem ją spotkałem. W ogóle nie miałem ochoty się z nią zadawać – brzydka prawie jak jej kuzyn, głos skrzeczący… Ale nie chciała dać mi spokoju, szła za mną i bez przerwy świergotała. Próbowałem ją zgubić, ale spryciula się nie dała. A potem zza rogu wyleciał ten furiat. I co ja mogłem?

– Nie chodzi o żadne uczucia. Ani o to, czy jest brzydka, chociaż rzeczywiście trochę jest. Chodzi o to, że nie obchodzi cię nikt oprócz ciebie samego.
– Jak to nie? Ty mnie obchodzisz. I dlatego chcę ci wyjaśnić, że to, iż dziewczyna wie, co to hiperbola, to jeszcze nie wszystko. Z hiperbolą się nie ożenisz.


Kwiik!