,
Jak myślicie, co dalej ze sprzętem drużynowym?Kto tam jest w Ĺrodku?
Witajcie,
Mam problem. Po warsztatach i przeleceniu przez nasz sprzęt zubożały mocno (chodzi mi o ten kulinarny głównie), zaczęłam sie zastanawiać, jeśli w ogóle będziemy kupować sprzęt wspólnie, to w jaką strone chcemy iść. Pisałam w relacji, ze wielkie kotły są niehistoryczne dla nas (nie wiem czy takie znaleziono u nas na naszych terenach a już przypuszczam nie kratki czy trójnogi). Małe kociołki może i maja rację bytu aczkolwiek nie mam źródeł. Wiemy, tez ze taki sprzęt był dośc popularny u wikingów (bo generalnie byli bagatsi? bardziej mobilni i gliniany gar im nie pasował? a może u nich każdy spektakularny zabytek jest przynajmniej sfotografowany a nie schowane do szafy jak sie w Polsce zdarza?). Oni zaś używali także ceramiki, to i my możemy żelastwa, tylko jakiego? ...Może za bardzo w to wchodzę, a na pewno upraszczam, ale zanim cokolwiek się kupi, warto to chociaż przedyskutować choćby i na forum. Z drugiej strony nie odtwarzamy możnych, nie wiadomo jakich bogaczy oraz nie mieszkamy w chatach tylko wędrujemy i żyjemy w obozie...a może by tak poszperać w tych szafach? W każdym razie, łażąc z Cinkiem po naszym obejściu wiejskim znaleźliśmy, wyobraźcie sobie, taki żelazny ruszcik na czterech wygiętych nóżkach, kuty, łączony żelaznymi nitami...zdębieliśmy, bo jak znalazł... A no i szukam namiaru na kowala, Kovka nie odpisuje Rzepka Ceramika jest najbardziej trv, to chyba najczęściej spotykany ślad po przedmiotach używanych przez naszych praszczurów. Jak czytałem opisy wykopków z Ostrowa, to miałem wrażenie, że resztki skorup to chyba konwojami ciężarówek wywożono. Generalnie u wikingów tych kociołków to chyba też aż takiego multum nie ma, a w każdym razie te, które są pochodzą najczęściej z bogatych pochówków (jeden z pochówku królowej). Fakt też, że posiadali trochę więcej bogatych ośrodków od nas więc mogły się częściej pojawiać takie fanty. Moim zdaniem, to kociołek byłby w cenie porównywalnej do hełmu - nie mniejsza ilość żelaza, też trzeba klepać, nitować. Kiedyś podawałem gdzieś takie wartości na wczesne średniowiecze i to z terenów bogatszych od nas, hełm kosztował tyle co ok. dwa woły. A wół to był taki traktor (dwa to taki już niezły traktor - większa moc silnika). Wystarczy teraz zobaczyć ile dziś kosztuje taka maszyna a komplet garnków, nawet zeptera powiedzmy, to będziemy mieli moim zdaniem zbliżony obraz relacji ówczesnej ceny gliniaka do żelaznego kociołka. W dzisiejszej Polsce znaleziono kociołek na Wolinie, ale we wczesnym to z "naszością" tej ziemi było o tyle, o ile było tam naszych wojów. Reasumując, to ja jestem za pójściem w glinę jako najbardziej historyczną. Jednocześnie, jako, że mamy kniazia a więc personę majętną, oraz nie jednego z nas "stać" na miecz, hełm, pancerz, to nie wykluczałbym kotłów, kratki jako rzeczy prawdopodobnych przy pańskim dworze Zgadzam się Janku z Tobą. Przeglądałam kociołki na Halli (forum wikińskie) i widziałam tam, ze te odkopane wcale nie były takie wielkie, jak ten jeden posiadany przez nas. Czy nie jest to zatem lekka fantazja kowala, który wyszedł naprzeciw oczekiwaniom 30 osobowych ekip? MY sami jak gotujemy to kocioł jest w połowie pełny, pusty. Może więc zaprzestać wożenia go na mniejsze imprezy i pójście w gotowanie na razie na małych kociołkach i dostawianych z boku garnkach? A co z trójnogiem (pozostały jeden jest mój i Cinka, ale zawsze go dajemy)? Czy on tez jest konieczny? A co z innym kutym sprzętem? W Halli w temacie kociołków widziałam takie spiralne patelnie, super pomysł moim zdaniem. Są też trój i dwuzębne widelce do wyciągania mięsa z wody, albo takie ruszty w postaci kija i na koncu takiego jakby koszyczka „na pieczyste” lub kawałki miesa, co wy na to? Jak w tym temacie wyglądają nasze źródła? Nie mówię, ze to jest sprawa na dziś, ale może za jakis czas, jak cos odszukamy. Warto się dwa razy zastanowić, a sprzęt nieużywany sprzedać. Z żelastwa, to na pewno misy śląskie, bo bez wątpienia są one dla nas rozwiązaniem jako blacha, patelnia no i mają potwierdzenie w źródłach. Tylko jakoś kowala nie znam, co by je zrobił Moim zdaniem wazne są także cebrzyki na wode oraz do nich czerpaczki. To takie naturalne, nalać sobie do kubka z czerpaczka wody a nie łazić do namiotu i szukać butelki, która zdążyła się już nagrzać. Jeśli chcemy piec chleb na palenisku, musielibyśmy się zaopatrzeń w kopułkę piekarniczą oraz dzieżę do mieszania i wyrastania ciasta. Na razie w formie pomysłu. Nie wspomnę, ze brak nam przynajmniej dwóch desek do krojenia. A może lepiej nie robić wspólnego sprzętu? I każdy sobie???? Halo? Jest tam kto? No bo prowadzę chyba monolog Ptactwo pieczono też na rożnach, zupełnie jak dziś, ikonografię na to kojarzę z XI wieku, środowiska bardziej zamożne i zachodnioeuropejskie. Ale idąc za ciosem, że imprezy typu zjazd Ślężan, dożynki, to imprezy przy "pańskim" stole, to per analogiam dąłoby radę. Można także piec w glinie i na to są chyba nawet przykłady w kulturze ludowej, ale szczegółów nie pomnę chwilowo. Nie wiem jak tam badania resztek kości i statystyka, ale czasem mam wrażenie, że się ptactwa na imprezach nie docenia. Co do patelni, to mamy lokalny wynalazek misy śląskiej. Przez niektórych uznawane za płaciwo, ale jak można pieniędzmi palić w kominku, to i cebulę na nich smażyć Na Lednicy są z resztą chyba tez jakieś misy żelazne. Jest nawet jakaś jedna patelnia z Ostrowa Lednickiego, tutaj obrazek jednego i drugiego http://nutmegandvanila.blogspot.com/2011/06/lednica-pierwszych-piastow-od-kuchni_24.html . Lepsze to od tej z Oseberg, która raz, że obca, to jeszcze płaska. Widelców z naszych terenów się chyba nie uświadczy w interesującym nas czasie, ale zawsze jest ten argument, że skoro nie odtwarzamy przeciętnych mieszkańców opola, to osprzęt kuchenny klas wyższych można jakoś podciągnąć (skoro znaleziono na piastowskim terenie np. patelnię). Czerpaki to po prostu konieczność! Ogólnie co do żelaznego AGD, jego (nie)popularności i czemu znajduje się go tak mało, to dużo mówi ten temat http://halla.mjollnir.pl/viewtopic.php?t=4230 gdzie w poście z 14 Paź, 2008 16:10 Einar opisuje ile zajmuje zrobienie od zera 1 (!) ostrza noża. Uwaga o wyjściu kowala na przeciw potrzebom ludzi całkiem słuszna. Tak się dzieje w wielu dziedzinach odtwórstwa - np. popularne swego czasu krzesełka z dwóch desek, szkliwienie od wewnątrz ceramiki, bo się piwo pieni za bardzo. Calkiem niechcacy, bardziej 'tru' gotowanie wyszlo nam na Trzcinicy, bo mielismy malutki kociolek Siemila i pozyczone od Gromow (chyba...) gliniaki dostawiane wokol ogniska. Jakos dalismy ade, ale jednak gotowanie miesa 'na raty' to troche upierd. W sensie, jesli wielkosc naczyn da sie dobrac w taki sposob, zeby nie trzeba bylo robic jednego gulaszu w szesciu garach (BO TAK!!!!) a jednoczesnie, zeby byc tru, to super. Jeśli mielibyśmy kupować gliniane garnki to ciekawe z tego co oglądałem ma neopotter. http://www.neopotter.pl/GALERIAGARYIXXII.htm Cena 24-26 zł za litr naczynia (trzeba mnożyć cenę razy pojemność). Co do tych blacho-talerzo-mis to Rzepicho chyba nie ma co zamawiać ich u kowala. Można je bardzo łatwo zrobić, jedynie problem z materiałem bo jak już się kupuje blachę to wielki arkusz. Jeżeli ktoś ma taką blachę (czarna 2-3 mm) to podejmę się zrobienia misek. Katti, mysle ze ten 5 litrowy bedzie ok na gulasz, spokojnie powinien wystarczyć na 15 osób, a więcej raczej nie jeździ na raz. No ale gulasz bedzie musial ustąpić miejsca kaszy lub ową ugotujemy w kotle...to juz takie tam wyjdzie w praniu... Większe ilości są raczej stacjonarne typu Dożynki czy Siedlecin, wiec tu będziemy robić odstępstwa. Mam takie wrażenie, ze trochę przespaliśmy, a przynajmniej ja ten moment, gdy w odtwórstwie zaczęto popularnie odchodzić od kotła na rzecz garnka glinianego, ale to jest dobry moment, by bez wstydu zacząć ich używać. I nie ma to nic wspólnego z ultraśnością, bo kiedyś ultra były buty na skórzanej a nie gumowej podeszwie Ad misy żelaznej...nie śmiałam nawet pytać , ale jak sam proponujesz, to ja zmolestuje męża o mniejsze kawałki blachy 2-3 mm czarnucha (czasem u nich coś z niej robią i moze takie mają resztki). Jak nie, to sie pomyśli...Dziękuje Siemił, to podnosi na duchu. Ad Neopottera: nas powinna intersować raczej ta 30 zl za litr WYKONANE Z MASY GARNCARSKIEJ SCHUDZONEJ TŁUCZNIEM GRANITOWYM jak podaje sam garcarz, wiec jest drogo. Za ten od Helfiego dajemy 70zl a ma 5 litrów. Tu dalibysmy 150zl, jesli dobrze licze. Jego asortyment jest szerszy, ale cena bije po kieszeni Jestem w kontakcie z jeszcze jednym gancarzem, tym co jest podany na koncu w gontynie i pytam go o koszt kopułki piekarniczej (ryciny podam w temacie o gotowaniu), ale jeszcze mi nie odpisał. Wiem, ze robi piece kopułkowe i coś pisał na swojej stronie o samych kopułkach. Ja chętnie zrobie Wam dziewczyny palenisko, nazbieram kamoli, nagrzeje, ustawie kopułke, tylko nie każcie mi zarabiać ciasto...i piec chleb. Na razie wersja w 'owenie' wciąż jest dla mnie nowością Ostatnia sprawa to sprawa dobrego bednarza, który robi porządne i niedrogie sprzęty. Nie musi być od razu dębowe, bo na przykłąd taka dzieża lepiej jakby była lekka a cebrzyki też widziałam nie z dębu i były ok. Odnośnie bednarza: gdzieś wyczytałam, że sprzęt taki jak dzieża, cebrzyk i moze inne były zwężane ku górze, ponieważ jak drewno pracowało i rozsychało się i powstawały naturalne rozstępy między klepkami, to zbijano obręcz metalową W DÓŁ, aby je ponownie "uściślić" i powiem wam, teraz przypominają sie te wszystkie cholerne wiaderka, które były zwężane ku dołowi, to im te cholerne obręcze ciągle spadały i nie zlicze ile razy je trzeba było nabijać i nic z tego nie szło na stałe. Teraz patrze na te cebrzyki z Lednicy zwężane ku górze. widziałam także kilka prostych. Potem obejrzałam sobie późniejsza ikonografię (http://azor.freha.pl/zrodla/bednarka/) i nie NAPOTYKAM TAM WYROBÓW SZERSZYCH NA GÓRZE I WĘŻSZYCH NA DOLE!!! Jak myślicie? Czy zatem wszystkie sprzęty bednarskie otwarte (czyli nie beczki) u góry nie powinny być zwężane KU GÓRZE???? Lub co najmniej proste? I czy znów te wszystkie wyroby zwężone ku dołowi, z których potencjalnie spadnie obręcz, to nie jest bednarska fuszerka???? To też jest kwestia przemyślenia tego przed zakupem, ponieważ takie wiaderko, jak już raz z niego obręcz spadnie to już po wiaderku... Rzepka klepka Jasiu, No właśnie, chodziło mi o ustalenie wspólnej jakiej takiej zgody, co do tego ile tego żelastwa "byc może" mieć możemy, aby nie przeginać, i co da sie zrobić, robić z drewna, gliny. Ad patelni czy mis: w ksiażce Kuchnia Słowian piszą o naczyniach glinianych płaskich, coś jakby talerz i ponoć na nich można śmiało smażyć. Widziałeś może takie coś? Ad widelców. Hehe nie wiem, czy widziałeś "to to" zakrzywione tam w temacie kociołków bodajże. To mi widelca nie przypomina, a diabelskie dupokłójki Rzepka No popatrz, ja się nawet nigdy nad tymi wiadrami nie zastanowiłem. Ale chyba racja, jakoś wiader nie pamiętam co by były szerokie na górze, nawet z jakiś skansenów ludowych. Kojarzę miski z klepek (są w gablocie w arsenale), ale miska nie ma tyle kontaktu z wodą co wiadro poza tym żeby jeść to lepiej jak dół węższy . Z płaskich glinianych naczyń to mi się nasuwa prażnica. Muszę zajrzeć do tej ksiażki, może jest jakiś trop skąd te naczynia. Ja nie znam, ale chętnie poznam. Tak mi świta coś, że może by zorganizować wypad do muzeum pierwszych Piastów? Rzuciłem do galerii zdjęcia garów Lipskich czyli Ślężańskich. Świat jest strasznie mały Jest tam coś w rodzaju płaskiej miski, może właśnie do smażenia ? Hej, Prażnice były dość popularnie znajdowane (jest kilka artykułów archeologicznych, ale nie ma do nich dostępu przez neta, tym bardziej do zdjęć). Służyły one do prażenia zboża, które to lepiej sie przechowywało? smakowało? Przypuszczam. A czy w nim smażono? Nie wiem Ad garnków Lipskich: Nażyr rozwin prosze myśl, bo ciekawa. Chodzi mi o pochodzenie... Ad czegoś nowego: Prosze oto stępa w pełnej krasie: jedyne 300zl http://allegro.pl/mozdzierz-kaszarski-stepa-i2196452654.html Stępa służyła do kruszenia zboża na kaszę. Co do tych garów Lipskich. Byłem ostatnio w Lipskim Muzeum Miejskim i okazało się że Ślężanie są odpowidzialni za założenie tego obecnie germańskiego miasta:) W okolicach X wieku przywędrowała tutaj grupa Ślężan (w ichniejszyn angielskim Bohemians) i osiedliła się tutaj za zgodą ówczesnych władz tego regionu, którzy nałożyli na Ślężan odpowiedni podatek. Tyle:) Gary były podpisane jako Ślężańskie. Wszystkie z okolic X wieku. Część była w całości, część klejona. Także w sumie jestem na naszej ziemi:) A nie cyknąłeś może fotki opisu? Bo "Bohemians" to byliby Czesi. Jakby "nasi" mieli tam dojść, to byłaby nie lada wyprawa, bo jest kilka różnych plemion po drodze przez których tereny by trzeba przejść, spora odległość. Do takiej wędrówki musiałoby ich skłonić jakieś duże wydarzenie. Czesi faktycznie mają dużo bliżej. Z drugiej strony takie wędrówki się zdarzały (ale były też na tyle silnym elementem tradycji takich przesiedleńców, że się informacje o nich zachowywały). Bardzo to ciekawe. Po niemiecku jak tych Ślężan nazywają? Wiesz co też miałem dylemat ale mapka pokazywała na nasz teren. Taka strzałka była. Tam w ogóle nie można zdjęć robić więc i tak wykazałem się Tak czy siak. Ogłosiłem to naszą ziemią i tak już ma być! Mi się też ta opcja podoba Jak myślicie, zrobienia stępa graniczy z cudem? Myslicie, ze da rade zrobic na wyżarzanie środka z pieńka, coś jak bębny się robi? Bo stępor to chyba można dość łatwo np z dębu lub buku (no w sensie, ze komuś jest łatwo . Jakie drewno by się nadawało na samo stępo? Tak z ciekawostek: później nazywano go moździerzem kaszarskim i dno stępa nabijano ćwiekami, a sam stępor obijano blachą. My jednak musielibyśmy "drewno w drewno". Myślę, że z cudem nie graniczy jakieś rysunki stępy gdzieś miałem, muszę poszukać. A, było to w ogóle coś co się chyba nazywało stępą nożną. Z ogłoszeniem tamtej ziemi jako naszej nie śmiałbym nawet polemizować Hej, Stępa ręczna i nożna jest w galerii ze sprzetem kulinarnym w temacie relacji z warsztatów. Może przenieśc link do gontyny? Stępa nożna też tam jest, ale mi sie wprost marzy, jak te indianki swoją stępą ręczną ten maniok tak z sercem tłuką!!!! Poezja!!! http://www.youtube.com/watch?v=WcEjopDyQ-M&feature=related wytrzymajcie do 1:07 tylko, ja to bym sie ubrała Ja jeszcze tylko słów kilka odnośnie owych "Bohemians". Obecnie mając na myśli ludzi żyjących za Sudetami mówimy Czesi, ale w interesującym nas okresie był to związek podaj 20+ plemion*, z których "Czesi" żyli wokół Pragi i ostatecznie zdominowali resztę, ale w X w. na pewno nie byli "jedynymi". Jeszcze u progu XII i XIII w. polskie źródła zachowują rozróżnienie między Czechami a Morawianami, nad którymi panował władca w Pradze. Co ciekawsze dla nas, XIII wieczny Kadłubek rozdzielił nawet Polaków i Ślężan wspólnie bijących Niemca na Psim Polu Chociaż jeśli faktycznie udało się ustalić, że owi Bohemians dotarli tam idąc właściwą stroną Sudetów (hehe), to musieli być "nasi" *To, z któregoś niemieckiego rocznika wspominającego kilkunastu "królów czeskich" składających hołd władcy niemieckiemu, niestety nie pamiętam dokładnie, ale z X w. jest raptem 3-5 roczników niemieckich No i na marzeniu się musi skończyć, bo wyceniono mi stęp na 900zl z sosny (!) ale za to stępor dębowy za jedyne 100zł. Stać może i na stępor, tylko po co? A jakby tak zrobić z dwóch kawałków i później założyć obejmy? To nie byłoby takie mega trudne. Jeden kawałek to pół sciany i dno (które raczej powinno być lite) i drugi kawałek połówka ściany. Poza tym można zaglądać na allegro w dział antyki, tam często rzeczy tego typu sie pojawiają. Kto wycenił to na 900 zł? Pomysł z dwoma połówkami nie jest zły, bo przecież to nie bęben...ze musi byc jeden dzwon. A wycenił to koleś, który na co dzien robi...bębny...pomyślałam, ze skoro robi bębny za 300-400zl w cenie skóra i naciąg, to wydrąży nam za phi góra 200zl. W zasadzie, to nie musi być profilu, wystarczy wydrążyć w miarę prosty pieniek. Wyceną zabił wszelkie moje zainteresowanie. Na allegro zaglądam, ostatnio był za 300zl, tylko zastanawia mnie na ile wytrzyma nasze tłuczenie, bo te sprzęty są leciwe. Ale może skoro wytrzymał np.60 lat to i może jeszcze 5 kolejnych? A widziałeś ten indiański z filmiku o manioku? To chyba najprostsza wersja, nawet stępor to po prostu drągal. No ale maniokowe suszone kulki to nie to samo co ziarno, stąd pewnie te uchwyty w stęporze. DO tego ona siedzi i macha jedną rączką, a tu u nas stało się, jeśli nie czasem we dwoje. Druga sprawa to materiał: Jak oni wyobrażają sobie walenie dębowym stęporem w sosnowy stęp? A między tym ziarna...przecież ten stępor powbija w sosnę te ziarna! Bez sensu. Mam w domu ziarno jęczmienia, wezmę pałkę drewnianą i potestuje...w garażu...jak pan i władca pójdzie do pracy A sąsiedzi znów wszczną alarm, jak ostatnio tą samą pałką zastałe oliwki w oknach wybijałam Mój kumpel kiedyś robił bębny. Takie nie na wylot właśnie. Wiercił dziurę nalewał tam jakiegoś płynu łatwopalnego i wypalał. Potem skrobał wypalone i jeszcze raz nalewał I tak do skutku:) A co do garnków i gotowania to myślę że pokrywki to podstawa:) Tyle moich przemyśleń --- Hej, Przyjechały garnki od Helfiego. Super! Plemie zatem wzbogacił się o garnek 5 litrowy oraz pokrywę/kopułkę do pieczenia chleba. Zdjęcia niedługo. DO listy naszych planow mozna dopisac - misy sląskie, ktore dzieki Cinkowi i Siemiłowi powoli sie realizują, najwazniejsze ze da sie to zrobic bez nie wiadomo jakich kosztów. - Deska do krojenia. Przepraszam, ale ktos mi na Siedlecinie mowil o deskach. Ach Siemił, no tak. My bardzo chetnie sie zaopiekujemy. - potrzebne nam na bank: cebrzyk z czerpaczką - po pokazie sie pomysli - lampiony bylyby fajne - worki lniane na produkty spożywcze - moze jakies liny.... ale to moze potem. Powoli. Co do worków lnianych, to można kupić na allegro worki wojskowe. Są z dość wytrzymałego płótna. Do spożywki tylko trza je będzie uprać/wygotować. Czasem mają widoczne pieczątki magazynowe, ale jeden worek można poświęcić i zrobić z niego łaty do maskowania pieczątek. Podstawowa zaleta worków - są cholernie tanie. Pieczątki są zazwyczaj z jednej tylko strony, więc chyba nie trzeba będzie naszywać łat. Poza tym worki są tak duże ze spokojnie krojąc je na mniejsze kawałki będzie można ominąć pieczątki. Deskę do krojenia postaram się jakąś załatwić. Worki widzialam. Teraz sa np. za 2zl za sztukę. pieczatki nie problem. Kupi się pare sztuk. Przy zakupie 10 sztuk wychodzi 4,10 za sztuke to jest najtaniej. Ktos wchodzi w to? Dla plemienia starczylo by na luzie 4-5. Zostaje 5??? Te bez pieczatek za 5zł !!! plus przesyłka! Spokojnie trzeba poczekać aż mienie wojskowe znów worki sprzedawać będzie:) Patrzyłem to teraz nie mają na razie. Ale za to jest PS2 i Opel Astra za 1000 zł. A...i mają Jahu kopyta szewskie za 6 zł, czy jakoś tak. Potrzebujesz? Do piątku mogę tam skoczyć. http://www.amw.com.pl/pl/p/oferty-bezprzetargowe/57 Kopytka bardzo chętnie, jak by były to rozmiary 38, 42, 43, a do tego manierkę i menażkę jak już możemy cię wykorzystać. Nie ma problemu. Jutro zobaczę co mogę zrobić Witacje, Spiesze poinformować, ze Siemił wyklepał nam 5 mis śląskich, wiec bedzie na czym smażyć ot choćby na pokazie. Dziękujemy Cinkowi oraz Siemiłowi. Mysle poważnie o tych workach z lnu, nie jest to droga impreza. A co z oświetleniem, jest czynna jedna latarenka. A może by tak takie lampioniki na tłuszcz? Jak jest z ich historycznością? W średniowieczu były używane, co do późnego, to nie ma wątpliwości. Coś mi się kojarzą wczesne liny konopne i lniane o niewielkich rozmiarach, które mogły być knotami. Na temat oświetlenia we wczesnym - dopytam/ doczytam Kiedys widzialam takie miseczki chyba kute z knotami i cos plynnego sie tam palilo, oraz widzialam te kaganki z uszkami, ale one bardzo rzymsko i grecko wygladaja. A jesli by nawet taki, to jest on prosty, gliniany i nic w nim nie ma czego miec by nie mogli wtedy-owedy: http://pl.wiktionary.org/wiki/kaganek Pare sztuk na stół było by miło, bo do namiotu z tym isc to juz trudno. Rzepa jak kiedyś będziecie w Jakubowie to dam Ci glinę i koło. W dwie godziny to z 10 takich zrobisz. Robiłem kiedyś takie jak w linku dla Nażyra, naprawdę prosta sprawa. Co do worków to ile planujesz ich kupić? Jeśli kilka sztuk to mam w domu, i chyba w najbliższej przyszłości nie będą mi potrzebne. No kurde wierzysz we mnie bardziej niz ja sama, ale to pewnie jak z tą korą, wystarczyło do ręki wsadzić nóż babie...No dobra, jak tylko sie wyklaruje, kiedy znów u Ciebie będziemy, to zrobie to na tym kole...na razie problemem jest czas i nadwyzka dzieci... Jaki to link dla Nazyra...bo ja nie widze... A odnosnie worków to kazda ilość zostałaby wykorzystania w pierwszej kolejności na przechowywanie produktów spożywczych, potem na sprzęt drobny i na koncu duzy. Mysle, ze spokojnie moglibysmy je odkupić od Ciebie. I te worki to na już sa konieczne..Jsli da sie je odebrać w ten weekend, to byłoby super. Jak nie, to na pokazie. Kolejna sprawa, to nie bardzo wyobrażam sobie transport nowych garów i tej kopułki do pieczenia chleba...na razie to chyba w kartonie ze styropianem. Robiłem kaganki dla Nażyra takie jak w linku, który podałaś powyżej. Taki był sens To zróbmy tak, że skoro potrzebujemy ich dużo i na już to ja swoich wszystkich udzielę a potem kupimy drużynowe i wezmę sobie z nich tyle ile dałem, albo po prostu zabiorę te swoje. Transport garnków- kosze lub duża wiklinowa skrzynia wypełnione ciasno sianem lub słomą- kartony już spalone, styropian też...poza tym nie po to przez dwa lata zrzędziłaś, że moje rzeczy jeżdżą w kartonie, żeby teraz drużynowe jeździły tak samo... Pozdrowił, Dobrze byłoby zebrać to AGD, ustawić razem i zmierzyć jego "objętość" z poprawką na słomę/siano, żeby wiedzieć jak dużego zasobnika szukać i jakiego rodzaju. Bo kosz np. jako, że zwęża się ku podstawie może się okazać nieekonomiczny dla transportowania dużych garów. Hej Worki - ok, ale mysle, ze jak je od Ciebie wezme to bede je przerabiac na mniejsze, wedle potrzeb a to na mąke,, a to na soczewice itp. Wiec nie bedzie co zbierać. Wiec moze je od Ciebie weźmiemy a Tobie potem odkupimy, jak spłynie kasa po pokazie, bo zakładam ze spłynie. Latarenki ok juz kumam. To fajne są i proste. Mysle o nich. Transport - Twoje kartony Cinku były przejawem lenistwa "jak wzioł tak wsadził" a tu kartony byłyby wyrazem najwyższej troski o gary gliniane. Cel uświęca środki. Ale faktycznie lepsze byłyby kosze. Na kopułkę świetny byłby taki jak macie Jasiu ten co od nas, taki półokrągły. Od biedy na transport moge dać swój. Ale słoma tu jest konieczna. Pomysli sie potem, kosze są. Ten gość co robi nam plecaki robi też wszystko inne z wikliny i to nawet z tej ponoć historycznej konopki, więc jeśli byśmy czegoś konkretnego potrzebowali to mogę zamówić. Wymościmy porządnie skrzynię wiklinową i będzie gicio... A potem ją wrzucimy na pakę i wrzucimy na nią inne rzeczy a potem na niej ktoś usiądzie a potem ktoś do niej wrzuci kocioł a potem to już miazga!!! To musi być "koszyczek specjalnej troski" taki na kolanka albo co najmniej przy nóżce tej nie od kierowcy...ja mysle. Hej. Pojechałem dzisiaj z rańca do Agencji Mienia ale...było zamknięte. Trochę nie kumam. Nikogo tam nie było mimo, że powinno być otwarte. Jutro jeszcze raz spróbuję, ale wcześniej przedzwonię Jo W galerii zdjecie naszego 5l gara oraz kopulki. To co kiedy testy? moze Olga Danilowa bedzie miec ochote na ekperymenty piekarskie u nich na Rarogowej imprezie? Hej, Sprzecik ma sie dobrze, wszystko z gliny poza kopułką przetestowane. W nablizszych planach jest rozswietlenie obozu, tu pole do popisu na pomysły. Rozerwał sie daszek mikrohupowy. Zszyje go, ale nie zmieści sie pod nim 16 osób, a tyle jedzie nas na Cedynie, Wolin itp. Po za tym tam bedzie kram, wiec na głowe lać sie będzie słonce i deszcz w obozie. Prosze więc o rozpoczęcie myslenia o hupie, wymiary konstrukcja, koszt. I prosze wszystkich o myslenie. Musi byc gotowa na Wolin co najmniej, bo na Cedynie nie zdązymy. Dobrze by było wykonać ja na warsztach przed Wolinowych, których lokazacja na razie jest jeszcze nieustalona. Ja nie chce wymyslac hupy, bo raz juz to robiłam, to wyszło z tego cos co lata, upada, a deszcz zacina z boku Ja oferuję mój Jakubów jako miejsce warsztatów. Będziemy mogli zrobić tyle kaganków glinianych ile nam sie bedzie podobało, a i zrobienie konstrukcji do hupy nie bedzie zadnym problemem. Do tego będzie można chociaż trochę podciągnąć pracę z chałupką. Ostatnio bylem na "miejscu budowy" korować belki. Miejsce wygląda zupełnie inaczej kiedy jest zielono. Jest dużo, ze tak powiem gęściej i przytulniej. Co do hupy to moglibyśmy zrobić taką z spadzistym "dachem", który dochodzi dosc nisko. (żeby wejść pod hupę trzeba by bylo mocno się schylić.) Takie rozwiązanie ma kilka zalet. Deszcz nie bedzie zacinał z boku, słońce nie będzie grzało z boku. Krótkie kije na bokach, krótkie odciągi. Jakoś tak mi sie wydaje że mogłaby być stabilna.. http://www.yggdrasillthing.fora.pl/rzemioslo,29/rekonstrukcja-latarenki-sredniowiecznej-krok-po-kroku,443.html Misie, co Wy na to, zeby przy okazji warsztatow sprobowac machnac kilka sztuk takich? Moznaby bylo zrzucic sie na 'skladniki' i zmontowac ich ze 6-10 sztuk wspolnymi silami a potem rozdysponowac wsrod zalogi z zaleceniem dbania i kochania... Wtedy na wyjazdy kazdy bylby 'doswietlony', a wozenie calego talatajstwa nie wisialoby na jednej osobie. Hm? Do Siemiła, Bedziemy drążyć temat...zeby nie powiedziec kuć...ale mozemy kuć i drążyć Ad hupy, okej, tylko jesli ma miec spadziste boki to wejsice od przodu i od tylu nie wymagało by schylania? Czy tak? Na ogrodziencu widzialam hupe madziarów i słuchajcie miała 5-6 metrów na 5 metrów na bank. I jeden jej bok dotykał ziemi, cos jak rozbita minihupa na rarogach czy ogrodziency, takze była podparta w punkcie centralnym drągalem z lasu, a po bokach jakies krótsze tyczki. Po tym miesiclo sie wszystko, łacznie z paleniskiem. Bardzo mi sie podobała, ale obawiam sie, ze chcąc iśc w minimalizm (np. Cinek) nie da rady przechnąc takich wymiarow....szkoda :/ a moze? Do Hani Takie latarenki mamy dwie i juz dawno nie dziala mechanizm wyciagajacy swieczkę, a to co sie dzieje na dnie, gdy wosk sie topi, to masy wosku, którego nie idzie wydłubać, bo sie nie ma jak dostać. Więc musielibyśmy zmodyfikować tak, aby sie część górną dało zdjąć do montowania świeczki i oczyszczania stanowiska pod świeczkę. Jest to najmniej syfiąca wersja oświetlenia i dla nas osobiście fajna, bo w koncu mamy swieczki, nadaje sie do namiotów w miare jest bezpieczna, wiec ja bym była za jak najbardziej. Ale mysle tez o oswietleniu wokół obozu oraz na stole, więc kaganki jak wspominał Siemił też wchodzą w rachubę. No tak..ale stołu tez nie ma i ławek..i zydelków...znaczy jest stół, ale pod kram...ławka jest ale bez klinów, i zydelek byłby, ale rozpękł...generalnie, nalezy liczyc, ze nie ma prawie nic. I jak sami nie zrobimy, to nie będzie. Latarenki przy opracowaniu dobrej konstrukcji, a potem użyciu elektronarzędzi to jest pierd nie robota. Na warsztatach możemy narobić, a wy dziewczyny możecie je obszyć. Bo bawić się w pergamin nie widzę sensu. Rzadki jasny len spokojnie wystarczy. No chyba, że ktoś chce czerwoną latarenkę Co do ław i stołeczków. Robota troszkę większa ale też do zrobienia. Wpadam ja, twój zacny małżonek i Siemił i w dwa dni jest siedzeń dla wszystkich. No o ile materiału się znajdzie. Także ten. Dzielimy się robotą? Wy baby chupa. My ławy i stołki? Jo Tak jeszcze przemyślałem motyw lampionów...a może faktycznie odejść od tego na rzecz zwykłych lampek glinianych? Podwieszanych. Wystarczy w namiocie doszyć uszka materiałowe do podwieszenia. A zamiast lać tam tłuszcz, który faktycznie rozgrzewa się cały i można o przy wylaniu ucierpieć srodze, wsadzać na sztorc wasze świeczki. Myślałem o kształcie wręcz kubeczka z wywiniętym rantem. Można na sznurku to powiesić wtedy. Można postawić. Jak się świeczka wytopi do środka (albo parę świeczek) to można taki garnuszek wstawić do ognia, stopić wosk i wsadzić w niego nowy knot i jeszcze trochę światła da:) A tutaj można sobie przeróżne zobaczyć http://larsdatter.com/lamps.htm I jeszcze tutaj sporo:) http://www.museumoflondon.org.uk/ceramics/pages/category.asp?cat_name=Anglo-Saxon%20and%20early%20Medieval&cat_id=693 Co do hupy bądź chupy to myślalem o takiej kwadratowej z 4 trójkątów, ale to takie sobie wymyślanie... Trzeba usiąść, zastanowić się co chcemy i to zrobić. Może taki prostokąt który można rozbić tak jak na rarogach (taki daszek z jedną scianą) lub jeśli potrzeba tak jak hupę którą mieliśmy. Tylko daszek na słupkach. Rzepa nie sądzę, żebyśmy potrzebowali aż tak wielkiej. Mało jest imprez na które jedziemy jakąś pokaźną ekipą. W sprawie oświetlenia to proponuję kilka latarenek które są i w miarę bezpieczne do namiotu jak i nie dają się zdmuchnąć oraz kilka-kilkanaście lampionów glinianych, które na zewnątrz przy braku wiatru są super. No i nie trzeba marnować cennego wosku tylko na przyklad smalec. Jeśli przyjedziecie jak porządni ludzie w piątek wieczorem i wyjedziecie w niedzielę nie z samego rana to naprawdę możemy trochę drużynowego sprzętu zmajstrować. Może 6-8 lipiec? Hupa z prostokątów ma tą zasadniczą przewagę nad tą z trójkątów, że jej szycie jest "bezodpadowe". W sensie, wymaga mniej mb materiału. Ja sie chetnie pisze na jakies warsztaty wyjazdowe, moge zabrac maszyne do szycia, jesli bedzie dostep do pradu. Co do daty, nie mam przed oczami kalendarza mezowskich przylotow... Nażyr, czyli gliniany garnuszek z wywiniętym rantem i do tego trzy uszka gliniane? W namiocie wystarczy do belki przywiązać sznurek przy stawianiu i dowiązać takowy kaganek...tylko nie srutnąc w niego głową... Inna sprawa, to półki namiotowe, na pewno widzieliście to na wielu wyjazdach: deska położona na sznurach podwieszonych do poprzecznej deski czy to saxa czy to łodziowego. Ja tak swego czasu z braku miejsca na Wolinie podwieszałam koszyki az pod sam sufit. Ale wracając do tych kaganków stojących: http://www.museumoflondon.org.uk/ceramics/pages/largerimage.asp?obj_id=33915%20&img_id=48867 to moze i one fajne, ale dosc pozne jak na nas i dosc dalekie, nie mamy my naszych znalezisk? Poza tym (ja sie nie czepiam absolutnie), dla mnie mają zbyt okrągłe dno, się łatwo może sturlać, więc bym je upłaszczyła. Kaganek w namiocie to jednak chyba ryzyko, zwłaszcza przy łatwopalności większości naszego wyposażenia. Do namiotu lepiej latarenkę, trza by tylko zrobić test, czy taki len jako osłonka się nie nagrzewa w stopniu ryzykownym (tzn. nie dojdzie do zapłonu). Na półki namiotowe jakoś nigdy uwagi nie zwróciłem. Generalnie to jak jakiś tor przeszkód brzmi: płonące kaganki, wiszące półki. Jak nie zgorzejesz, to zęby wybijesz Znaleziska naszych kaganków pewnie jakieś są, trzeba by tylko poszukać. Ja myślę że taki len równie dobrze się pali jak pergamin. A wystarczy zrobić lekko szersze lampiony:) Jasiu, ja nie mówie, ze w waszym namiocie na dwie osoby da sie, bo sie nie da, ale nasza łodziówka ma sporo miejca pod sufitem...inna sprawa, ze Cinek zajmuje cala podłoge skrzynkami z alk wiec nie mam wyboru Przegoniłam kartony, przegonie i skrzynki. Racja jest w tym, ze latarenka jest bezpieczniejsza, ale niestety droższa oraz trudniejsza do wykonania. Ale prawda jest taka, ze i latarenka potrafi sie spalić, gdy sie jest nieostrożnym, wieć kwestia tylko kto i w jakim stanie cokolwiek świecącego obsługuje... No i może przyultasuję trochę ale ni cholery nie znam znalezisk latarenek z wczesnych czasów. Jest to fantasy i uprymitywnione znaleziska z późnego średniowiecza. Także ten. Ja wolę kaganki. Dla bezpieczeństwa niech będą w namiocie woskowe. Wosk się zajmie ogniem tak jak rozgrzany tłuszcz. Najwyżej przy spadnięciu wybrudzi co nieco a lampka pewnie zgaśnie. Pamiętajcie ze to nie musi wisieć nisko, na wysokości oczu, namiot jest biały i jest naturalną blenda odbijającą światło. bo są drewniane i sie nie zachowały żartuje...temat trzeba bedzie wymłócić i ostatecznie zdecydować... No trzeba:) Mnie się bardzo podobała madziarska hupa, którą widziałem na Wolinie, nie tym ostatnim, ale jeszcze wcześniejszym, gdy Madziarzy byli obok nas W każdym razie było to podobne do prostokąta przerzuconego przez "ramkę", która podtrzymywała go w środkowej części, a krótsze boki dochodziły niemal do ziemi. Bydle wysokie chyba na 3-4 metry i bardzo funkcjonalne w swej prostocie. Jeśli o ogniowe źródła światła chodzi to może i jestem przeczulony, ale proponowałbym w ogóle nie łączyć ich z namiotami. A to z uwagi na łatwopalność, na fakt, że i tak się strasznie nagrzewają w słońcu same z siebie, na trudności instalacyjne i na zwyczajowy stan wskazujący wieczorami, gdy lampki są akurat potrzebne. Sorry, ale z pkt. BHP najlepsze jest światło na prónd. Radzim nie mrocz:) Żadnego światła na prąd. Latarenka to nie fantasy i nie takie późne średniowiecze. Tak z głowy i na szybko, to kojarzę z XII w. (takiego nawet wcześniejszego niż późniejszego) latarenkę na ikonografii (płaskorzeźba), z resztą fajnie niesioną, na kiju nad głową (wrzucę obrazek). Jest tez opis z IX w. chyba, z Anglii, o uczynieniu latarenki z kości i rogu, róg najpewniej w postaci płytek jako "szybki" . Więc pewne historyczne podstawy do kombinowania są, oczywiście, że nie będzie to tru ślężańska rzecz, tylko stylizacja na podstawie pewnych przesłanek i analogii, ale też nie 100% mrok jak popularne onegdaj wikińskie krzesełka z dwóch desek. Taka latarenka z opisu to mogł być równie dobrze ściety róg z ściątą końcówką żeby tworzył...wałek (nie, nie twojego starego) i w nim np wywiercone dziurki. Do tego można zrobić drewniany spód wyciągany. Masz gdzieś ten opis dokładny? Chodzi mi o to że zapominamy iż lampion można zbudować nie tylko na zasadzie przeźroczystości materiału ale także można wykonać ażurowy taki. Choćby z gliny czy rogu. Ale jesteśmy dzisiaj wszyscy płodni! A co! A pamietacie, ze po inspiracje mielismy jechac do muzeum na ostrowie lednickim? Bedzie kiedy? Ja to bym jeszcze o Poznan zahaczyła...duzo bym chciala, a czy sie wydarzy sie okaze... Można też komuś zaświecić ażurowym duńczykiem Można:) Ale duńczyk słabo się trzyma w namiocie:) Za to całkiem nieźle śpi pod sceną Znalazłem "Życie Alfreda Wielkiego" http://books.google.pl/books?id=0xoPAAAAYAAJ&pg=PA313&lpg=PA313&dq=Life+of+Alfred+the+Great+lantern&source=bl&ots=5fL8DpdkkE&sig=PNNIh-qB6PNh3h9q9w1Wh-TEfuE&hl=pl&sa=X&ei=ce-9T9b2EMaqiALn8bn8DQ&redir_esc=y#v=onepage&q&f=false tam jest opis latarenki z rogu i drewna (czyli jednak nie kości). Wyraźnie jest napisane, że latarenka miała drzwiczki do wstawiania świeczki a róg pełnił funkcję szklanej ścianki (z późniejszego średniowiecza coś kojarzę, że wykorzystywano płytki rogowe w oknach). Tu jest tłumaczenie tekstu źródłowego jak rozumiem http://thehistoryprofessor.us/bin/histprof/misc/alfredthegreat.html stoi tam tak samo. No tak ale mówimy tutaj o królewskiej latarence. Bo jak zrozumiałem to król nakazał jej wykonanie. Faktycznie z drewna i białego rogu, ale wciąż królewski design:) No i się odnoszą do szkła, że tak przeźroczyste jak szkło, czyli kaski to u nich było w cholerę. Ja raczej coś bardziej prostego bym proponował. Dlatego upieram się przy lampionach. Poza tym jak wiemy po Książu i lampion może się zapalić w niekontrolowany sposób Kto pamięta? Jestem po rozmowie z Rudym i twierdzi, ze nie bedzie problemu pożyczyć wiate od Silesji na Cedynie. Super, aczkolwiek zakładam zakonczenie prac nad naszą wiata jeszcze na warsztatach u CInka. No ja się jak najbardziej podpisuję, że taka latarenka to wyrób królewski i w prostej półziemiance raczej by nie gościł. Na ile prawdąjest opowieść o tym, że Alfred ją wymyślił, rzecz inna. Chodziło mi o to, że używając ich nie popełnia się strasznego mroku, bo coś takiego istniało i nie musimy się ich w panice pozbywać (jest też to bezpieczniejsze do świecenia w namiocie). Przy czym rzecz oczywista, że fajniej zastąpić zapożyczenia jakimś bardziej rodzimym wynalazkiem. Dodatkowo świeczki woskowe to też był towar wartościowy. Jedyne rozwiązanie dla nas- w miarę historycznie poprawne dla zwykłych ludzi- to kaganki tłuszczowe...lampki "oliwne" (smalcowe) itp... Plus ognisko... Co do tych kaganków na łój. "paliwem" jest zwykły smalec z biedronki czy trzeba zrobić jakąś mieszankę? Czy nie ma problemów natury węchowo-estetycznej? Hej ludki, Postanowiłam zrobic spis rzeczy drużynowych oraz pooznaczać je od spodu krzyżykiem, takim jaki widnieje na misiu śleżańskim. O ten sprzęt dbają wszyscy na obozie, myją go składają na odpowiednie miejsce, pakują. Jak wiecie, my z Cinkiem, przeważnie użyczamy także części ze swojego sprzętu i owy zaznaczony będzie skrzydełkiem pszczółki oraz krzyżykiem. To znak, ze owego można uzywać śmiało oraz, że w czasie pakowania/mycia traktować jako drużynowy. Trzecia grupa rzeczy to bedzie znak tylko skrzydełko pszczółki i oznaczać, to będzie, ze to jest tylko Cinków i sami sobie to spakują/umyją. Oto spis RZECZY DRUŻYNOWYCH - oznaczonych krzyzykiem - Namiot dużynowy - hupa/wiata - długie stoły sztuk 2 - ławka drużynowa ciemnobrązowa - nowa ławka bukowa - jasna skrzynia drewniana bez kłódki - 6 latarenek pergaminowych (kaganki póki co nie wyszły, wszystko przed nami) lampion wbijany w ziemię - SPRZĘT KULINARNY 3 kosze wiklinowe owalne z rączkami na boku (wchodzą jeden w drugi) z wikliny konopki (zamówione) 2 koszyczki płaskie na stół (ala talerze) z wikliny konopki (zamówione) wiaderko przeciekające tylko na wodę do picia woaderko nowe z zelaznym kabłąkiem pojemnik z kory brzozowej (korzec na mąkę) chochla czerpak 2 drewniane łyżki duże 2 drewniane łyżki mniejsze wałek drewniany 3 szpatułki drewniane na podpłomyki 2 deski do krojenia niecka drewniana kształcie łódeczki kubełek dzieża wydrążona z pniaka plus worek jutowy na sprzęt drewniany 6 worków na jedzenie w kolorze naturalnego lnu grubego w wielkości 30cm na 40cm 4-5 szmatek w kolorze ciemnego brązu i szarego. garnek gliniany 5 litrów garnek gliniany 4 litry (zamówiony) garnek gliniany 1,5 litra (zamówiony) kopułka do pieczenia Do zabezpieczenia słomą, wełną, kartonem w transporcie - kosze wiklinowe z uszami są w tym celu zamówione. Kocioł duży na 30 osób Kocioł mały na 15 osób kratka grill stawiana Plus worki czarne plastikowe na nie oraz worek lniany wojskowy z pieczątką 4 misy śląskie/blaszki plus worek szary rzadko tkany na nie - SPRZĘT DROBNY WIELOFUNKCYJNY W OPIECE RZEPICHY (do użycia w obozie) Nożyce sprężynowe duże Kości rogowe do gry w pudełku z kory brzozowej czesak z poroża do czesania lnu tabliczki ze skóry dwie łódeczki/szpulki do wątku - SPRZĘT BOJOWO-SYMBOLICZNY Stanica - na razie jeszcze bez kija Bęben - zrobił go Siemił dla ekipy, jest pod opieką Cinka Róg do grania - jest własnością Nażyra osobistą, ale pisze go tu dla jasności właśnie. SPRZĘT CINKÓW DO UŻYTKU jesli jest zabierany i wystawiany na obóz (pszczółkowe skrzydełko i krzyżyk ) Mątewka do mieszania płynów deseczka z rączką 3 niecki prostokątne koszyczek mały wiklinowy cebrzyk duży na wodę do mycia rąk bez mydła cedzak drewniany z dziurkami do klusek stół mały prostokątny stół owalny skrzynia wikińska ze zwierzakami (tylko do siadania) garnek 2,5 litrowy kociołek metalowy 3 litrowy trójnóg wiata kramowa Pozostałe oznaczone tylko pszczółką są pod nasza opieką. Są to nasze miski, kubki gliniane, sztućce inne duperele, które raczej trzymamy w swoim koszyku przy namiocie lub pod stołem. Jesli coś zapomniałam z druzynowego sprzętu to dopiszcie prosze, w miarę robienia przygotować do Wolina uzupełnię. Mam nadzieję, ze się troche rozjaśni, a teraz na blaszkę nauczyc się, bo zrobię sprawdzian Powitał, Podjąłem męską decyzję i żegnam się ze sprzętem drużynowym. Czas już nastał, Drużyna też już bardziej mobilna- jak za starych dobrych czasów- jeszcze zanim Tomek Łapa wziął na siebie (a ja po nim) obowiązek wożenia tego szmelcu wszędzie. Zastanówcie się co z tym zrobić, kto co może wziąć do siebie, itd. W ramach sprostowania do powyższej listy sprzętu dodam, że 2 długie stoły oraz kratka są w sumie nasze, ale w ramach wspólnego wkładu, kratkę i jeden z tych stołów oddaję Drużynie. Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości co do desek od naszego namiotu, to niech pisze. Wziąłem je z Grodu dawno temu, kiedy nikt nie chciał się do nich przyznać. Chętnie oddam teraz. Wiem, że temat prosty nie jest, bo chętnych na trzymanie sprzętu nie ma...ale trzeba go poruszyć, bo mi się już dawno znudziło. Na Kupałę sprzęt przywiozę (Zadar poda mi co potrzeba mu do tej imprezy). Na Dożynki też. Na Wolin to, z racji sytuacji, jeszcze sami nie wiemy, jak będziemy jechać, czy i kiedy...więc jest trochę czasu, zdążycie się zorganizować. Zresztą to takie trudne nie jest- sam kilkanaście razy pożyczałem od sąsiada belki/bagażnik dachowy, żeby przywieźć deski od namiotów...Wam też się napewno uda. Pozdrowił, Cinek No brawo:) Ja proponuję, wznowić temat prywatyzacji czasowej sprzętu drużynowego. Tj. Nie oszukujmy, że głównie idzie o namiot i ten stół. Najlepiej wycenić namiot, podzielić na parcele i sprzedać je. Kasa pójdzie do kasy drużynowej i będzie na Dożyłki czy coś. Wstępnie zaklepuję jedno miejsce jeśli taka opcja powstanie:) Muszę gdzieś niewolnego walnąć swojego. Osoby które wykupiły dbają, przywożą, rozkładają itd. Czy wpuszczą kogoś jeszcze do tego namiotu? To pewnie zależy od płci tego kogoś i ilości miodu:) Problem pojawia się ze stołem w sumie. Ja przyznam nie mam wewnętrznej potrzeby posiadania go i nigdy nie miałem potrzeby mieć go w obozie. Jak z wiatko-hupą? Wasze? Nasze? Była mowa coś, że Kniazia:) Trójnóg i gar stalowy...z tym jak proponujecie? Generalnie jestem za i to bardzo:) Po festynie, czyli po tym weekendzie siądę i przejrzę rzeczy drużynowe i zapisze Wam stan tego, co jest. Zrobię temu fotkę i wrzucę do galerii, co by każdy wiedział, jak wygląda. Co ze sprzętem dalej, to proponuje zostawić na przemyślenie, niech każdy pomyśli i może uda się nam ustalić sensowną wersję. Być może udałoby się dogadać z Maćkiem o jakieś lokum na sprzęt w Arsenale. Teraz mamy tam bardzo dobre układy i trzeba z tego korzystać. Namiot mógłby być odsprzedany, bo jak wracamy z imprezy to każdy by sam rozwieszał sobie np. na balkonie i nie pozwolił by zgnił. Wątpię, ze w Arsenale by pozwolili rozwieszać szmaty. Wiatkę ciężko sprywatyzować, głupio też, aby każdy miał swoją...więc trzeba by coś wymyślić. W ogóle uważam, ze każdy powinien mieć swój namiot, jeśli go nie stać na osobisty, to należy się zrzucić i sobie uszyć/kupić z innymi. Stół i resztę sprzętu można przechowywać i decydować co zabierać, zależnie od charakteru imprezy. Takie moje zdanie. Witam. Odnośnie sprzętu drużynowego to ja bym tę sprawę jeszcze przemyślał. Część rzeczy można sprywatyzować ale są rzeczy, które ze swojej natury są "drużynowe" np. wiata, stół itp. Ciężko je sprywatyzować. Za to podnoszą jakość naszego obozowiska. Może należałoby po prostu znaleść na nie miejsce np. w arsenale. Należałoby ustalić czego potrzebujemy jako drużyna. Wiatę mógłbym przechowywać u moich rodziców (miejsce dobre do suszenia, jest nawet strych). Dementuje pogłoski, jakoby wiata była moja. To za namiot drużynowy jedna trzecia kasy była moja. PS Też piszę się na wykup jednego miejsca w namiocie drużynowym. Ad. Kniaź Wilczan PS. Biorąc pod uwagę, że w tym namiocie jest 5-6 miejsc maksimum, to dwa miejsca już masz wykupione z tego wynika... Ad. Trójnóg: ten jest akurat prywatny...wystarczy wrócić do listy sprzętu powyżej i doczytać Teraz jeszcze tylko powołać prezesa spółki skarbu plemienia w celu dokonania prywatyzacji i wchodzimy na wyższy etap państwowości Rozmawiałam z Maciejem na temat pomieszczenia na sprzęt. Ma taką salkę, w której moglibyśmy trzymać sprzęt, ale trzymają tam także sprzęt inni ludzie robiący XVI wiek. Problemem nie jest brak miejsca, tylko kwestia czy obu ekipom będzie koegzystowanie sprzętu przeszkadzać. Swój sprzęt trzyma w Arsenale WKS, z którymi trenuję i pozostaję w dobrej komitywie. Mogę z nimi pogadać jakby była taka potrzeba. Hej, Gdzie jest namiot druzynowy? Proszę przetrzymującego o wskazania miejsca, skąd jadący na Wolin będą mogli go zabrać Dziękuję. U mnie są ławki, jakby co. No i zaczęło się No cóż, trzeba zmienić przyzwyczajenia. Jeść na glebie? Nic się nie zaczęło Rzepko. Wywożąc śmieci i resztę gratów mieliśmy ograniczone możliwości. Sprzęt docelowo trafi do arsenału i stamtąd będzie można go zabierać. Nie, nie, wszystko ok Wiem, ze mieliście sporo. Ja tylko nie przywykłam, ze sprzęt jest gdzieś indziej, ale to tylko w moje głowie jest problem... zapewne niedługo sie go pozbędę... wracając do kwestii namiotów co myślicie o takim z lnu w pepitkę? Zadar - stożki wcale nie są mroczne: http://img178.imageshack.us/img178/2308/iko06bse6.jpg Psałterz utrechcki lata 820–830 Tomiłka - właśnie się dowiedziałam, skąd czerpią inspirację współcześni architekci projektujący kościoły - skocznie narciarskie LOL. |
Podobne
|