, [D] Pięćdziesiąt twarzy... czego? ďťż

[D] Pięćdziesiąt twarzy... czego?

Kto tam jest w środku?
Jam niewinna, to wszystko Jarediny wina! Pisanie absolutnie nie na poważne...

Pięćdziesiąt twarzy... czego?

Delikatna satyna opada na twoją twarz, tłumiąc wszelkie światło. Następnie oplata twoje ramiona, uniemożliwiając wszelki ruch. Czujesz jego silne, męskie dłonie na twoich biodrach. Chciałabyś mu pomóc, poprowadzić jego dłoń, ale nie możesz się ruszyć. Jedyne, co ci pozostało, to poddać się i pozwolić mu działać. Skórzany pasek trzaska złowrogo. Dawno nie czułaś się taka bezradna. Mała, słaba istotka zdana na jego łaskę i niełaskę. Ile jest kobiet, które znają to uczucie?

Niewiele, odpowiadasz sobie.

Bo tylko ty jesteś taką łamagą, żeby złamać obojczyk dzień przed weselem przyjaciółki i musieć prosić brata o pomoc przy wkładaniu sukienki.


O, zapomniałam skomentować. Skleroza...

Co tu dużo mówić - przyjemny tekścik i tyle. Już po samym tytule widać było, że należy spodziewać się przewrotnego zakończenia, ale i tak z zaciekawieniem czytałam, zastanawiając się, co też wymyśliłaś. I faktycznie - ostatnie zdanie przyprawiło mnie o radosną głupawkę. Dobry pomysł, dobre sparodiowanie harlequinowych klimatów...

Jednym słowem - udane drabelek, brawo!

T.L.