, ciekawostka bądć bzdura ďťż

ciekawostka bądć bzdura

Kto tam jest w środku?
szperajac dzic bo portalach informacyjnych napotkałem taki artykół i nie bardzo wiem co mam myslec :/

Rada Naczelna ZHP szuka pieniędzy u instruktorów i harcerzy.
Liczący sobie już prawie sto lat Związek Harcerstwa Polskiego może nie dotrwać do jubileuszu. Jego długi sięgają już 6,5 mln złotych, wkrótce może stracić płynność finansową. To oznacza jedno - likwidację. Rada Naczelna próbuje ratować ZHP organizując jednorazową składkę od instruktorów - informuje "Gazeta Wyborcza".Każdy dorosły instruktor ma jednorazowo, do końca czerwca tego roku, wpłacić na konto ZHP 80 zł.
W pubach młodzi ludzie potrafią wydać więcej jednego wieczora - mówi przewodniczący ZHP Adam Massalski.

Innego zdania są jednak instruktorzy, którzy już teraz z własnej kieszeni dofinansowują wiele prowadzonych przez siebie przedsięwzięć. Nie chcą płacić dodatkowej składki.

Przewodniczący ZHP nie ukrywa: jeśli pieniądze nie wpłyną, trzeba będzie rozwiązać organizację.

Dodatkowa składka dla instruktorów to nie jedyne działania, które harcerze zamierzaja podjąć, by podźwignąć się z trudnej sytuacji. Chcą zrestrukturyzować zatrudnienie i powierzyć wolontariuszom więcej zadań. Obecnie w kwaterze głównej ZHP pracuje na etatach 17 osób, w chorągwiach w regionach ok. 50.

Skarbnik związku Lucjan Brudzyński nie wyklucza też podniesienia rocznych składek.

W ZHP dziecko płaci 36 zł rocznie. Instruktor tyle samo. A na przykład w Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej - dziecko 66 zł, instruktor pracujący 132 zł - tłumaczy gazecie.

hmm chociaz artykuł znalazłem na sfora.pl to orginalnie był publikowany w wyborczej
tu link do całości

http://wyborcza.pl/1,75248,9258492,Harcerze_tona.html


No niestety, nie jest dobrze
W "Na Tropie" ukazał się artykuł Filipa Springera dot. ostatnich wydarzeń jakie miały miejsce w ZHP.

http://natropie.zhp.pl/index.php/rzecznik-potrzebny-od-zaraz/

Komu jednak nie chce się przeznaczyć kilku niutonów na kliknięcie powyższego linku, artykuł jest dostępny poniżej.
Chciałem od razu powiedzieć, że nie jestem wielkim zwolennikiem wszystkich słów druha Filipa, jednak warto spojrzeć na sprawę takim okiem.

Medialna zawierucha związana z gigantycznymi długami ZHP nie mogła wybuchnąć w gorszym momencie. Bo teraz każdy, kto chciał przekazać 1% podatku naszej organizacji, najpierw trzy razy zastanowi się, czy chce spłacać długi, które powstały w niejasnych dla niego okolicznościach.
Nie zapłacę dodatkowej składki na ZHP. I nie tylko dlatego, że nie jestem już członkiem tej organizacji. Gdybym nim był, też bym tego nie zrobił. Zrzucanie się na dług to utrzymywanie aktualnej chorej sytuacji w związku. ZHP jest w fatalnym stanie i dopiero poważne przesilenie może coś zmienić. Takie przesilenie może być wywołane właśnie problemami finansowymi. Oczywiście będzie ono oznaczało gigantyczny spadek liczebny w krótkim czasie, a być może jakąś formę rozłamu. Wystarczy posłuchać, o czym dziś szepczą komendanci chorągwi. Baronom marzy się samodzielność. Jarosław Rura, komendant Chorągwi Wielkopolskiej, przed grudniowymi wyborami otwarcie proponował reformę ZHP, która oznaczałaby stworzenie z organizacji luźnej federacji chorągwi. Im w większych ZHP będzie tarapatach jako organizacja, tym częściej będziemy o takich pomysłach słyszeć – zwłaszcza od tych, którzy z harcerstwa zrobili biznes. Przesilenie, załamanie i powstawanie z gruzów – oto przyszłość i cena, którą przyjdzie ZHP zapłacić prędzej czy później. Moim zdaniem, im szybciej – tym lepiej.
Oczywiście gdybym był instruktorem, stanąłbym przed poważnym dylematem: Co powiedzieć osobom, za które harcersko odpowiadam? Czy wzywać do instruktorskiego nieposłuszeństwa czy też decyzję zostawić każdemu z nich? Na szczęście instruktorem już nie jestem, odpowiadam przed samym sobą i mogę deklarować, co chcę, bez obawy o moich podopiecznych. Dlaczego więc decyduję się pisać o tym problemie w harcerskiej gazecie? Po pierwsze dlatego, że rękami i nogami wzbraniam się od pisania tego w gazetach, z którymi współpracuję. Byłbym w tym nieobiektywny. W ZHP spędziłem 20 całkiem fajnych lat mojego życia i mimo że się z harcerstwem rozwiodłem, to nadal bacznie się przyglądam temu, w którą stronę ono podąża.
Ostatnie wydarzenia, uchwalenie „składki 80” i medialny szum są przypadkiem dość szczególnym. Na dwa dni przed tym, jak Gazeta Wyborcza jako pierwsza napisała o długach ZHP, zastanawiałem się z zaprzyjaźnionym instruktorem, czy media pochwycą ten wątek. Uznaliśmy, że tak się nie stanie, bo skomplikowanie sprawy jest zbyt duże, podobnie jak niszowość tematu. Myliliśmy się. Pojawiły się kolejne publikacje i kolejne medialne wpadki naszych władz.
Przede wszystkim dziwi, jak to się dzieje, że organizacja tej wielkości nie ma rzecznika prasowego ani nikogo kto miałby jakąkolwiek wiedzę o PR i ogarniał całość zagadnienia w skoordynowany sposób. Podobno w GK odpowiada za to teraz hm. Krzysztof Budzyński. Z analizy dostępnych publikacji na temat długu wynika, że słowo „odpowiada” jest tutaj jednak użyte na wyrost. Przegląd wszystkich dostępnych publikacji o długu sugeruje dość spontaniczne zarządzanie tym problemem na Konopnickiej. Ot, kto akurat siedzi w biurze i do kogo się sekretarka dodzwoni, ten rozmawia z dziennikarzem. I mówi, co mu ślina na język przyniesie. Tak więc w kolejnych tekstach wypowiada się zastępca naczelnika, skarbnik i przewodniczący ZHP. Ten ostatni zafundował nam wręcz doskonałą promocję, mówiąc w Gazecie Wyborczej, że 80 złotych to kwota którą młodzi ludzie potrafią przepuścić w pubie podczas jednego wieczoru. Gdy to przeczytałem, to prawie spadłem z krzesła. Każda bowiem interpretacja tej wypowiedzi jest zła dla harcerzy. Bo oprócz problemów z długiem druh przewodniczący postanowił nam dorzucić problem, z którym borykamy się od zawsze: łatkę hipokrytów, którzy w Prawie Harcerskim mają jedno, a w życiu i tak piwko sobie chlapną. (Bo trudno wydać 80 złotych na soki w pubie…) Nawet jednak gdyby uznać, że druh przewodniczący chciał przez to pokazać, że harcerze zamiast chodzić się bawić do głupich pubów, wolą wyłożyć osiem dych na swoją tonącą w długach organizację, to i tak wyświadczył nam niedźwiedzią przysługę. Teraz będziemy postrzegani za jełopów, którzy zamiast dobrze się bawić – wolą spłacać cudze długi. Tak źle i tak niedobrze. A można było milczeć.
Z innymi nie jest lepiej. Sprawą naszych długów zainteresował się tygodnik „Polityka”. Największy i najbardziej poczytny (po „Gościu Niedzielnym”) tygodnik opinii w Polsce. Autor opublikowanego tam tekstu popełnił kilka kardynalnych byków merytorycznych i za to nie ma dla niego oczywiście usprawiedliwienia. Nie ma go też jednak także dla naszych władz, które sprawiają w tym tekście wrażenie, jakby były obrażone na cały świat. Krzysztof Budzyński mówi: Nie mogę nic powiedzieć bez dokumentów finansowych. Czytelnik ma aż ochotę zapytać: Któż jak nie zastępca naczelnika powinien je znać na wylot?!
Dalej jest jeszcze lepiej. Lucjan Brudzyński tak rozpoczyna rozmowę z dziennikarzem: Nic nie powiem, bo pański kolega z „Gazety Wyborczej” napisał, że wśród naszych wierzycieli są firmy gastronomiczne, biura podróży i firma Toi-Toi, podczas gdy faktury te zostały zapłacone w ubiegłym roku.
No, to skoro skarbnik nic nie powie, to dziennikarz skorzysta z dostępnych źródeł. A tymi są błyskotliwe teksty skarbnika opublikowane na stronie www.80.zhp.pl. W efekcie nasza organizacja przedstawiona jest jako nieudolna, niewydolna i do tego ogarnięta manią wielkości. Oczywiście wiele w tym tekście złej woli dziennikarza. Czytając jednak wypowiedzi naszych władz, mam wrażenie, że nie zrobiły nic, by z tym negatywnym nastawieniem powalczyć.
Rzecz jasna może być tak, że wszystkie przytoczone w tych tekstach wypowiedzi dziennikarze wyssali sobie z palca, nasi dzielni druhowie nic takiego nie mówili i właśnie piszą długaśne sprostowania, które zadadzą kłam wystawionej nam opinii. Ja jednak podskórnie czuję, że wcale nie trzeba zbyt wiele wymyślać, by ośmieszyć ZHP po rozmowie z kimkolwiek na Konopnickiej.
Rolą rzecznika prasowego – gdyby takowy istniał – mogłoby być też „przykrycie” tematu długów innym, który być może w jakiś sposób złagodziłby uderzenie, jakie organizacja otrzymała w ostatnim czasie od mediów. Wystarczyło przygotować pakiet informacji o naszych osiągnięciach programowych, zaangażowaniu w działania społeczne, można by zasypać dziennikarzy danymi o naszej liczebności (a tak, prawda, skąd mamy wiedzieć, ilu jest harcerzy, skoro spis to fikcja) i wydajności w pozyskiwaniu funduszy na działalność programową. Tym wszystkim mógłby się zająć rzecznik – jakikolwiek, gdyby był. Oczywiście mogłaby się tym zająć także osoba, która aktualnie odpowiada za kontakty z mediami. Jestem jednak pewien, że osoba ta była zbyt zajęta ratowaniem naszej organizacji, by zaprzątać sobie głowę takimi błahostkami. Rozliczenie tych zaniedbań przyjdzie zapewne w podsumowaniu tegorocznej akcji 1%.