, Bez Nazwy. ďťż

Bez Nazwy.

Kto tam jest w środku?
Talentu to ja nie mam do pisania, ale piszę (bez sensu to brzmi) jak komuś się będzie chciało to czytać to można powiedzieć co zmienić, poprawić itp. i BYĆ SZCZERYM przede wszystkim po kolejne rozdziały zapraszam na http://beznazwyjeszcze.blogspot.com/

I

Jenny dobrze czuła się w mieście. Wolała dużo bardziej tam mieszkać niż na wsi kiedy była małą Jenny. Jej ulubioną częścią Nowego Jorku był Manhattan. Lubiła chodzić wieczorami na spacery przyglądając się ludziom i oceniać z którymi mogłaby się dobrze dogadać. Brakowało jej bardzo kogoś bliskiego. Uwielbiała patrzeć na wszechobecne neony i migające światełka, mimo tego, że widziała je setny, a może milionowy raz. Czuła się tutaj jak w prawdziwym domu. Dlatego poprosiła tatę, by zamontował w jej nowym pokoju kilka neonów, a na ścianie zawiesił fototapetę z panoramą jej ukochanego miasta.
Chodząc późnymi porami nie miała czego się bać, była pewna siebie i tego, że dałaby radę każdemu, kto by chciał jej coś zrobić. Ostatnimi czasy nie miała z kim pogadać, nikomu nie mogła się zwierzyć ze swoich problemów. Wszystko przez jedno zajście na terenie szkoły. Z jednej strony nie chciała mówić o tym nikomu, kogo dopiero co poznała, ale z drugiej chciałaby pogadać o tym zdarzeniu.
Idąc i zastanawiając się czy kiedyś spotka kogoś godnego zaufania, zauważyła biegnącą dziewczynę. Sport – to co zawsze Jenny chciała robić, lecz nigdy nie mogła się zebrać na to. Zazdrościła sportowcom tego, że mieli dobrą kondycję. Ona też miała, jednak nie dzięki częstym treningom. Dziewczyna truchtała powoli w stronę Central Parku. Była ubrana na czarno, na nogach miała białe tenisówki. Na jej ramionach zwisała koszulka z krótkim rękawem i kapturem na głowie. Po kosmykach wystających spod kaptura Jen domyśliła się, że dziewczyna ma rude włosy. Miała jasną karnację.
Coś w tej dziewczynie sprawiło, że Jenny chciała ją poznać. Szła za nią w bezpiecznej odległości, tak aby młoda sportsmenka nie mogła się domyślić, że ktoś ją śledzi. Zaraz po tym jak wbiegła do parku, zaczęła coraz szybciej biec. W końcu Jen ją zgubiła. Mogłaby dalej ją bez trudu śledzić, lecz nie chciała wystraszyć dziewczyny. Miała nadzieję, że jeszcze ja tutaj zobaczy i będzie mogła pogadać.
Nieco zawiedziona wróciła do domu. Przywitał ją zapach jej ulubionych naleśników. No tak, przecież dzisiaj dzień naleśników. Uwielbiała je. Jej tata był kucharzem, więc śniadania, obiady i kolacje to była jego fucha. To nawet lepiej, bo jej mama nigdy nie była dobrą kucharką. Za to była dobra w finansach. Pracowała w dużym banku jako kierownik oddziału. Przez to dużo telefonowała w domu, lecz kiedy wszyscy siadali do stołu wyłączała telefon i nie była dostępna dla nikogo oprócz rodziny.
Jenny miała jeszcze dwa lata młodszego brata, który był w 8 klasie. Był jak każdy inny chłopak w jego wieku; całe dnie grał w gry, energia go roznosiła i był jeszcze w fazie strachu przed dziewczynami. Śmieszyło ją to, jak Jay z obrzydzeniem wypowiadał się na temat swoich koleżanek. Kiedyś na pewno zmieni zdanie. Jak na swój wiek był całkiem przystojny. Miał ciemną czuprynkę i całkiem ostre jak na jego wiek rysy twarzy. Prędzej czy później dziewczyny zaczną się koło niego kręcić.
Z zamyślenia wyrwało ją pytanie taty:
- Jen, ile chcesz tych naleśników? Trzeci raz się pytam.
- Przepraszam tato. Strasznie się zamyśliłam – powiedziała z lekkim uśmiechem. Naleśniki zawsze poprawiały jej humor. – Cztery.
- Coś się stało głodomorze? – odpowiedział tym samym. Często nazywał ją w jakiś pieszczotliwy sposób – Rzadko kiedy jesz tyle.
- Nic tato. – skłamała. Nikt nie wiedział o niej wszystkiego. Tylko ona sama. Chciała kiedyś opowiedzieć o sobie komuś. Być może opowie, ale raczej nie prędko, nie chciała wyjść na ufoludka.
Jen zjadła szybko naleśniki i poszła do swojego pokoju. Wzięła laptopa i próbowała znaleźć tą dziewczynę z Central Parku na Facebooku, ale to na nic, bo nic o niej nie wiedziała. Miała tylko nadzieję, że jutro znowu ją tam spotka.
Aby powstrzymać się przed kolejnym wejściem na Facebooka, poszła szybko się umyć i ułożyła się do snu.


To nie prawda, że nie masz talentu, bo opowiadanie całkiem nieźle Ci wyszło . Może i były jakieś małe niedociągnięcia, ale wyłapałam je tylko dlatego, że dałaś mi do myślenia informacją o swoim braku umiejętności pisania. Ogółem fajnie się czytało, plus za to, że zostawiłaś sporo niewiadomych, dzięki temu ma się ochotę czytać dalej i poznać sekrety bohaterów... Szczególnie ciekawi mnie ta rudowłosa dziewczyna
@NightAngel: dzięki wielkie za ocenę To już wiem, że muszę popracować nad niedociągnięciami, słownictwem no i długością W ogóle pierwszy raz cokolwiek piszę, więc takie oceny są dla mnie ważne, bo wiem czy robić coś z tym dalej czy zostawić wszystko
Opowiadanie naprawdę bardzo dobre.
Wielki + za NY . *.*
Zwróciłam uwagę na jedno zdanie ,które mi nie pasuje ,a mianowicie :
'Śmieszyło ją to, jak Jay się z obrzydzeniem wypowiadał na temat swoich koleżanek.'
Powinno być:
'Śmieszyło ją to ,jak Jay z obrzydzeniem wypowiadał się na temat swoich koleżanek .'

Oprócz tego małego błędu reszta jest świetna .Bardzo mnie zaciekawiła ta historia i myślę ,że przeczytam kolejne rozdziały .


@Nachiri: a no, rzeczywiście Błędów może być dużo, bo jak kilka razy powtarzam coś to zaczyna wszystko brzmieć dziwnie i w końcu nie wiem jak powinno być XD Teraz piszę 3 rozdział, ale tak powolnie mi idzie i dzięki za ocenę!