, Angel of the Lord ďťż

Angel of the Lord

Kto tam jest w środku?
Przedstawiam wiersz do Supernatural. Nie napiszę, że inspirowany SPNem - bo zaczęłam go pisać ot tak, po prostu. A potem - jak to zwykle w moim przypadku bywa - wszystko się odwróciło o 180 stopni i oto jest. Wiersz "inspirowany" Castielem. Po prostu. Bo go kocham.

Krzycz, aniele
upadły z wysokości
płacz ludzkich łez strumieniami
leżąc na niskości
w dziewiczej bieli śniegu
jak szmaciana lalka
porzucony
zapomniany

krzycz
krzycz z głębi siebie
aż cały świat
ogłuchnie
aż cały świat
stanie
i splunie w pogardzie
na Twoją naznaczoną złem
aureolę

Krew wszędzie
zbroczyła Twoje skrzydła
zbroczyła Twoje ręce
daleko od domu
w morzu łez
toniesz
Twoje zimne usta
szepczą modlitwę

O co prosisz?

O życie?
O wolność?

Proś o śmierć
aniele zbłąkany
tragiczny

W imię Ojca i Syna
umrzyj
nie ma wolności
nie proś
krew, brud, pot
obrzydlistwo
odraza
zaraza
i zatracenie na Twoje grzechy
tak dużo
tak dużo nienawiści...

śmierć
śmierć wszędzie
kości, robaki i zgnilizna

umrzyj aniele
przestań krzyczeć
nie ma litości nad Tobą
innej niż pustka

w Imię Ojca i Syna
odejdź
w dal srebrzystą
i znajdź spokój


<momentami wykluczałam z analizy myśli o Castielu, czasem o nim pamiętałem, przez to nastąpił ogólny chaos w tym komentarzu, przepraszam.>

Mi z nas wszystkich chyba najbardziej nie po drodze do komentowania poezji, bo za nic się na niej nie znam, ale ten wiersz mnie poruszył, Sol. A chyba o to w tym wszystkich chodzi.

Może to kwestia swego rodzaju upodobania słów 'anioł' i 'upadły', ale dwa pierwsze wersy dosłownie mnie uderzyły, wybijając na moment powietrze z płuc. Podoba mi się sposób w jaki wszystko opisujesz, operując głównie trybem rozkazującym. Odczuwam to częściowo tak, jakbym to ja był osobą mówiącą w wierszu, co nakłada na mnie swego rodzaju brzemię: osoby przekazującej aniołowi, stworzeniu boskiemu, że nie ma po co żyć i lepiej by było, gdyby zniknął z tego świata. W świetle tego, iż tekst wyszedł Ci z myślą o Castielu, mogę dodać, że ciężko mi się nie zgodzić z postawioną w tym momencie tezą. Powinien odejść. Za swoje grzechy i błędy. Podmiot wytyka mu jego winy, oskarża za całe zło, które wyrządził. Ale na samym końcu widać, że pod tą przykrywką złości, odrazy, znajduje się coś więcej. Ciche błogosławieństwo postawione w ostatnim wersie mówi, że pomimo wszystkich krzywd, które wyrządził, nadal ma szansę na spokój ducha. Nawet po wygnaniu z Nieba (a wygnany z Nieba jest na pewno wnosząc po pierwszej zwrotce: nic tak jasno tego nie określa jak 'upadek z wysokości') może odnaleźć odkupienie, może choćby dlatego, że został 'jak szmaciana lalka/porzucony/zapomniany'. Skoro nikt nie pamięta ani nie zna jego samego, jak w takim razie miałby poznać jego przewinienia? Pomimo przygniatającej powagi Twojego tekstu można doszukać się w nim całkiem dużej dozy pozytywnych myśli. Ponadto jeśli by nieco zmienić perspektywę można by uznać podmiot liryczny za kogoś, kto chce mu pomóc stanąć na nogi po upadku. Może śmierć anioła w nim pozwoli mu na skupienie się na swojej obecnej 'ludzkości' (daruj, ale nie wiem, jak to po polsku określić)? Czy przy takim postawieniu sprawy możemy uznać Deana za podmiot liryczny? Nie wiem, czy taka interpretacja w jakikolwiek sposób nawiązuje do przemyśleń Autorki, ale mam nadzieję, że nie jest kompletnie błędna (bądź też obłąkana, możliwe, że i takie określenie tutaj pasuje).

Podsumowując: tekst strasznie mi się podoba. Na samym początku wgniata w fotel niczym nagły podmuch wiatru wyciskający powietrze z płuc, potem zmusza do myślenia i pobudza czytelnika do rozmyślań nad naturą zła wyrządzonego przez rzeczonego Anioła po to tylko, by na zakończenie dać mu światełko na końcu tunelu i pokazać, że z każdej, nawet najgorszej sytuacji, można znaleźć jakieś wyście. Nadinterpretuję? Przepraszam. Jak już wcześniej udało mi się zaznaczyć: ocena i analiza poezji to nie są moje najmocniejsze strony.